Jedynym środowiskiem, które ślepo chwaliło wysiłek „braterskiej” Armii Czerwonej byli komuniści. W prasie pojawiały się entuzjastyczne artykuły, w których kreowano ją na bohatera, starającego się:
„oszczędzać nasz dobytek, naszą ludność, [co] napełnia nas nie tylko podziwem, ale i wdzięcznością. Bez tej Armii, bez jej bohaterskiego ofiarnego wkładu w wojnie, nie wydźwignęlibyśmy się z upadku i niewoli”.
Bohaterowie Czerwonej Armii
Po pięcioletniej okupacji sytuacja społeczeństwa była bardzo trudna. Prawdziwym wyzwaniem było utrzymanie rodzin, zapewnienie opieki medycznej czy w miarę bezpiecznego lokum. W kraju rozpoczęła się wędrówka ludzi. Z niemieckich obozów koncentracyjnych wracali wycieńczeni więźniowie, a w bydlęcych wagonach przyjeżdżali Kresowiacy, zmuszeni szukać dla siebie nowego miejsca. Po kraju rozproszyli się pozbawieni domów warszawiacy.
Agresja i samowola, często pijanych „wyzwolicieli” spowodowała drastyczny wzrost bezprawia. Ludzie atakowani byli na ulicach – zdejmowano z nich odzież, biżuterię i zegarki; rekwirowano samochody, konie, dorożki i rowery. Liczby gwałtów na kobietach nikt nie był w stanie zarejestrować.
Na ulicznych tablicach ogłoszeń pojawiły się liczne ogłoszenia osób poszukujących swoich bliskich. Przed władzami stanął problem zapewnienia choćby minimalnego bytu dla tych ludzi. Beznadziejną sytuację pogarszało zachowanie sowieckich żołnierzy. Agresja i samowola, często pijanych „wyzwolicieli” spowodowała drastyczny wzrost bezprawia. Ludzie atakowani byli na ulicach – zdejmowano z nich odzież, biżuterię i zegarki; rekwirowano samochody, konie, dorożki i rowery. Liczby gwałtów na kobietach nikt nie był w stanie zarejestrować. Problem ten dotyczył kobiet w każdym wieku, nawet kilkuletnich dziewczynek, staruszek czy więźniarek obozów koncentracyjnych. Wśród ludzi krążyły informacje o niewyjaśnionych mordach, zwłokach ukrytych w zaułkach ulic, porzucanych przy drogach lub wyławianych z Wisły. Ofiarami stawały się przypadkowe osoby, do których sowieccy żołnierze strzelali dla rozrywki z jadącego tramwaju lub pociągu. Ogromnym problemem były wypadki samochodowe z udziałem pijanych sowieckich kierowców. Strach powodował, że ludzie bali się wychodzić z domów.
W państwowych i prywatnych zakładach przemysłowych Sowieci bezkarnie demontowali maszyny i urządzenia, i wywozili je do Związku Sowieckiego.
Wieś traktowana jako zaplecze gospodarcze była w barbarzyński sposób eksploatowana. Sowieci opróżniali obory i kurniki ze zwierząt gospodarczych, stodoły i piwnice z zapasów. Zabierano ziarna przeznaczone na zasiewy i ziemniaki do sadzenia w polach, skazując tym samym chłopów na głód. Masowo rozbierane były drewniane zabudowania gospodarcze. Drewno sprzedawano lub wykorzystywano na opał. Wiosną i latem 1945 r. zniszczone zostały łąki, łany zbóż czy koniczyny, z których zrobiono pastwiska dla koni czerwonoarmistów. Obsadzone pola zostały zdewastowane przez sowieckie samochody i konie. Do zaczynających działać polskich urzędów spływały skargi na wyrąbywanie przez Sowietów drzew w sadach, parkach czy lasach. Zarządcy majątków państwowych alarmowali o kłusujących w lasach Sowietach, o głuszeniu granatami i kradzieży ryb ze stawów i rzek.
W państwowych i prywatnych zakładach przemysłowych Sowieci bezkarnie demontowali maszyny i urządzenia, i wywozili je do Związku Sowieckiego. Z uruchamianych hoteli, sklepów i restauracji zabierano wyposażenie.
Ogniska w mieszkaniach
Obecność Sowietów na ziemiach polskich zmusiła mieszkańców kraju do zapewnienia im lokali użytkowych i mieszkalnych. Większe budynki przeznaczone zostały na szpitale. Oficerowie zajmowali mieszkania o wyższym standardzie wyposażenia.
Sowieci opróżniali obory i kurniki ze zwierząt gospodarczych, stodoły i piwnice z zapasów. Zabierano ziarna przeznaczone na zasiewy i ziemniaki do sadzenia w polach, skazując tym samym chłopów na głód. Masowo rozbierane były drewniane zabudowania gospodarcze. Drewno sprzedawano lub wykorzystywano na opał.
Przekazane lokale były dewastowane i okradane. Krasnoarmiejcy zabierali z nich nie tylko cenne dzieła sztuki ale nawet materace, dywany i osobiste rzeczy właścicieli. Najbardziej rujnowane były lokale zamieszkane przez grupy żołnierzy. W oknach rozbijano szyby, wyrywano drzwi i framugi, niszczono piece kaflowe i sanitariaty. Podłogi, meble i inne drewniane elementy były rozbierane i palone w czasie chłodnych dni. Ogniska płonęły wprost na podłogach pokoi wewnątrz budynków. Wraz z nadejściem mrozów w pozbawionych okien pomieszczeniach pękały rury wodociągowe i kanalizacyjne. Niejednokrotnie woda lała się po ścianach, spływając na niższe piętra, rujnując piwnice i fundamenty.
Właściciele zajętych nieruchomości nie dostawali żadnych opłat za użytkowanie mieszkań ani rekompensat za zniszczenia. Sporym problemem było uregulowanie płatności za zużytą energię elektryczną, wodę i kanalizację. Wystawiane rachunki w przeważającej części nigdy nie zostały uregulowane. Składane przez obywateli polskich skargi niezwykle rzadko doczekały się interwencji czy choćby odpowiedzi dowództwa Armii Czerwonej. Często pokrzywdzeni dobrowolnie rezygnowali z dochodzenia swoich praw, w obawie przed zarzutami o szkalowanie dobrego imienia „braterskiej” Armii Czerwonej lub zemsty oskarżanych.
Krzywdy doznane ze strony Sowietów nigdy nie doczekały się rekompensaty, a osoby skrzywdzone zmuszone były do milczenia na ten temat. Państwo nie zapewniło pomocy tym ludziom, pozostawiając ich samym sobie z licznymi traumami. Zakaz mówienia czy pisania negatywnie o zachowaniu żołnierzy Armii Czerwonej istniał do końca PRL, co skutkowało znikomą ilością opracowań naukowych czy literaturą wspomnieniową dotyczącą tych wydarzeń.