„Gdy schodziliśmy ze statku, byliśmy oszołomieni serdecznym powitaniem mieszkańców stolicy – oficjalne powitanie najwyższych władz kraju, dwie orkiestry”
– tak po latach wspominał te chwile Stanisław Manterys, jedno z 7️3️3️ dzieci znajdujących się na pokładzie okrętu USS „General George M. Randall”, który 31 października 1944 r. zawinął do portu w Wellington.
Na statku znajdowało się również 105 opiekunów (według innych źródeł: 102). 1 listopada 1944 r. powitano ich uroczyście w Nowej Zelandii.
Szlak nadziei
Mali tułacze pokonali długą drogę zanim dotarli do „kraju kiwi”. W latach 1940-1941 zostali przymusowo deportowani razem z rodzicami w głąb Związku Sowieckiego i skazani na życie w tragicznych warunkach. Nadzieję przyniosło wznowienie 30 lipca 1941 r. stosunków między Rządem RP na uchodźstwie a ZSRS.
Na mocy tzw. układu Sikorski-Majski tysiące polskich więźniów, przebywających w łagrach, więzieniach i innych miejscach zesłania, zostało uwolnionych.
Na mocy tzw. układu Sikorski-Majski tysiące polskich więźniów, przebywających w łagrach, więzieniach i innych miejscach zesłania, zostało uwolnionych. 20 tys. polskich dzieci ewakuowano z „nieludzkiej ziemi” do Persji (obecnie Iran).
27 września 1944 r., kilkuset z nich, razem z opiekunami, wyruszyło z Isfahanu do Sułtanabadu (dziś Arak u podnóży gór Zagros), a następnie przez Ahwaz, Korramshahr (Chorramszahr) nad Zatoką Perską i Bombaj (Mumbaj) dotarło do Nowej Zelandii.
Grupa polskich dzieci ewakuowanych ze Związku Sowieckiego obserwuje zza płotu pasące się owce. Nowa Zelandia, 1944 lub 1945 r. Autor nieznany (fot. pochodzi z kolekcji przekazanej do zasobu IPN przez p. Teresę Mellerowicz-Gellę)
Nowa Zelandia na rzecz polskich dzieci
Istotny wkład w przekonanie tutejszych władz do zaproszenia polskich dzieci miała hrabina Maria Wodzicka, która przebywała w tym kraju od 1942 r. razem ze swoim mężem prof. Kazimierzem Antoni Wodzickim, pełniącym wówczas obowiązki konsula.
Razem z Janet Fraser, żoną premiera Nowej Zelandii Petera Frasera, przekonały władze o zasadności tego przedsięwzięcia i, gdy polskie władze w Londynie wystosowały apel do Ligi Narodów o przyjęcie dzieci do momentu zakończenia działań wojennych, Nowa Zelandia zaoferowała pomoc.
W „Obozie Polskich Dzieci w Pahiatua” – jak nazywano osiedle – działały szkoły powszechne, harcerstwo oraz przedszkole.
Wówczas wysiłki Marii Wodzickiej skoncentrowały się na rozmowach z władzami nowozelandzkimi na temat organizacji pobytu polskich dzieci. Zaproponowano, aby nowym domem dla małych przybyszy stał się dawny obóz dla internowanych Niemców i Włochów w Pahiatua, położony na Wyspie Północnej, ok. 160 kilometrów od Wellington.
W „Obozie Polskich Dzieci w Pahiatua” – jak nazywano osiedle – działały szkoły powszechne, harcerstwo oraz przedszkole. Opiekunowie, w większości Polacy, organizowali dla swoich podopiecznych różne kursy. Ze strony polskiej obozem kierował Jan Śledziński, delegat Rządu RP na uchodźstwie, który funkcję tę pełnił do 23 września 1945 r.
W Pahiatua opiekę duszpasterską sprawował ksiądz Michał Wilniewczyc razem z dwiema siostrami ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Jezusa Konającego, nazywanych też urszulankami szarymi.
Po zakończeniu wojny władze komunistyczne chciały ściągnąć dzieci do Polski. Jednak na podróż zdecydowało się tylko kilkoro z nich. 17 kwietnia 1948 r. powróciły statkiem „Rangitata” do Polski. Większość pozostała w Nowej Zelandii. Oficjalnie Obóz Dzieci Polskich w Pahiatua został zamknięty 15 kwietnia 1949 r.
* * *
W kolekcji Teresy Mellerowicz-Gelli, przechowywanej w zasobie Archiwum IPN w Warszawie, znajduje się kilka zdjęć przedstawiających życie polskich dzieci w Nowej Zelandii.
Więcej interesujących materiałów na profilu Archiwum IPN