W czasie II wojny światowej nad Dunajem znalazło schronienie łącznie kilkanaście tysięcy żydowskich uciekinierów z Polski. Było wśród nich sporo dzieci. Dla najmłodszych ofiar konfliktu grupa kilku osób – skupionych wokół Henryka Sławika, prezesa Komitetu Obywatelskiego dla Spraw Opieki nad Polskimi Uchodźcami na Węgrzech i Józsefa Antalla, wysokiego rangą urzędnika w węgierskim MSW – latem 1943 r. zorganizowała w miasteczku Vác (niecałe 30 km na północ od Budapesztu) sierociniec.
Jednym z głównych organizatorów tej placówki był Icchak Brettler, pochodzący z Kosowa Huculskiego nauczyciel i wychowawca, i jego żona Mina, również pedagog. Rodzina Brettlerów przedostała się na Węgry w 1942 r., w Budapeszcie otrzymali w polskim komitecie fałszywe papiery – jako Władysław i Jadwiga Bratkowscy. Wraz ze Sławikiem, Antallem i kilkoma innymi osobami postanowili założyć dla żydowskich dzieci sierociniec. Pomysł wsparła hrabina Erzsébet Szapáry, wielka przyjaciółka Polaków, prezes społecznego Węgiersko-Polskiego Komitetu Opieki nad Uchodźcami.
Biorąc pod uwagę względy bezpieczeństwa, postanowiono, że placówka zostanie zorganizowana poza stolicą, oficjalnie jako „Dom Sierot Polskich Oficerów”. Sierociniec, na który składał się internat, mieszkania dla nauczycieli i mała szkoła, uruchomiony został pod koniec lipca 1943 roku. Ulokowany został w budynku znajdującym się – jakby symbolicznie – między pięknym kościółkiem a stylową synagogą. Obowiązkową, urzędową kontrolę domu dziecka powierzono sprzyjającemu Polakom policjantowi, a tylko wtajemniczeni wiedzieli o faktycznej działalności placówki.
Zapomnieć o wojennym koszmarze
W Vácu w latach 1943–1944 przebywało prawie osiemdziesięcioro dzieci (z kadrą wychowawców i pracowników technicznych było to około dziewięćdziesiąt osób), głównie w wieku 12–17 lat, ale też kilkoro młodszych, którymi opiekowały się, oprócz dorosłych wychowawców, starsze dziewczyny. Potem schronienie w sierocińcu znalazło również kilka sierot z rodzin Żydów słowackich.
Większość dzieci straciła wszystkich najbliższych i była całkowicie osamotniona. Niektóre z nich widziały śmierć swych rodziców. Jeden z chłopców uratował się tylko dlatego, że wdrapał się na drzewo i tam siedział ukryty dobę, będąc świadkiem masowych morderstw. Inna dziewczynka, kiedy prowadzona była na rozstrzelanie wraz z rodzicami, w ostatniej chwili na ulicy została złapana przez jakiegoś człowieka. Przebywające w sierocińcu dzieci poznały więc całe okropieństwo wojny, w jej najgorszych przejawach. Po takich przeżyciach doznawały nerwowych ataków, miały koszmarne sny. Opiekunowie z ogromnym poświęceniem starali się przywrócić im równowagę fizyczną i psychiczną.
Przyjaciele z różnych krajów
Oficjalnie kierownikiem „Domu Sierot Polskich Oficerów”, mianowanym przez Sławika, był Franciszek Świder, przedwojenny nauczyciel i oficer. Faktycznie placówką zarządzało małżeństwo Brettlerów/Bratkowskich. Węgierskich piosenek uczyła Elvira Csorba, lekarzem był dr Mosze Osterweil (jako Jan Kotarba). Maria Tomanek Waśkowska zapoznawała żydowskie dzieci z podstawowym kanonem katolickim modlitw. Wychowawcom pomagał też słowacki pijar ks. Pavel Boharčik. Podopieczni w Vácu uczyli się bowiem, ze względów bezpieczeństwa, podstaw religii katolickiej, ale jednocześnie troskliwie dbano o ich wychowanie w kulturze i wierze żydowskiej.
W mistyfikację wtajemniczony został też, za pośrednictwem hr. Szapáry, nuncjusz apostolski na Węgrzech abp Angello Rotta, duchowny sprzyjający Polakom i z wielkim zaangażowaniem uczestniczący w dziele ratowania Żydów z różnych krajów (szczególnie w 1944 r., po wkroczeniu na Węgry Niemców), który odwiedził – oficjalnie katolicki – sierociniec. Nauka w szkole realizowana była w zakresie 7-klasowej szkoły powszechnej, według przedwojennego programu. Działał samorząd uczniowski, mały sklepik z niezbędnymi przyborami szkolnymi, redagowano własną gazetkę o wymownym tytule Przystanek na wędrówce. Dzieci miały więc namiastkę normalnego życia.
Sierociniec działał bez większych wstrząsów aż do wkroczenia Niemców na Węgry w marcu 1944 r. Do dzieci, które powoli już wracały do bardzo kruchej równowagi fizycznej i psychicznej, znów powrócił wojenny koszmar. Polskim, żydowskim i węgierskim opiekunom udało się jednak zorganizować im w wielu miejscach schronienia i wszystkie przetrwały niemiecką okupację Węgier. Doczekały do końca wojny i cudem przeżyły. Po latach twórcy i opiekunowie sierocińca w Vácu uhonorowani zostali tytułami Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.