„Wtyczkami” byli żołnierze konspiracji, celowo podejmujący służbę w UB lub funkcjonariusze, którzy decydowali się na zaangażowanie w szeregach podziemia niepodległościowego. Szczególną motywację do takiego ryzykownego dziania zyskał Czesław Stachura – pracownik archiwum Sekcji I Wydziału II WUBP w Łodzi. W chwili wstępowania do służby nie miał on kontaktów z „podziemiem” i gdyby nie „pułapka” zastawiona przez konspiratorów prawdopodobnie sam by takiej możliwości nie poszukiwał.
„Przypadkowe” spotkanie, niewinna prośba…
Członkowie Zrzeszenia WiN Okręgu Łódzkiego, którzy poszukiwali możliwości zdobywania informacji z terenu miejscowego WUBP, zdawali sobie sprawę, że dzięki Stachurze uzyskaliby dostęp do wielu dokumentów oraz istotnych informacji.
Nowa znajoma nie mówiła zbyt wiele o sobie. Dowiedział się jedynie, że podczas wojny była członkiem AK, ale nie dodała, że kontynuowała działalność konspiracyjną w szeregach WiN. On sam – siedem lat starszy – brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r., a później został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec.
Pod koniec lutego 1946 r. na spotkaniu towarzyskim zorganizowanym przez Tadeusza Zdziechowskiego – kolegę Stachury, pojawiła się przyjaciółka jego narzeczonej Barbara Borowska. Obecność młodej, 24-letniej, kobiety nie była przypadkowa. Nowa znajoma nie mówiła zbyt wiele o sobie, Stachura dowiedział się jedynie, że podczas wojny była członkiem AK, ale nie dodała, że kontynuowała działalność konspiracyjną w szeregach WiN. On sam – siedem lat starszy – brał udział w kampanii wrześniowej 1939 r., a później został wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec. Trudne doświadczenia obojga z czasu okupacji pozwoliły nawiązać porozumienie. Borowska poprosiła go o pomoc w poszukiwaniu zaginionych w czasie wojny rodziców. Chciała, aby sprawdził, czy UB nie ma informacji na ich temat. Historia ta była zmyślona, a pozornie niewinna prośba miała na celu sprawdzenie, czy u Stachury przeważy obowiązek zachowania tajemnicy służbowej, czy chęć zaskarbienia sobie życzliwości nowo poznanej kobiety. Funkcjonariusz zgodził się pomóc i tak rozpoczęła się jego, początkowo nieświadoma, współpraca z WiN.
Pogłębiona znajomość, regularna współpraca
Młodzi ludzie widywali się regularnie. Ponieważ przy okazji spotkań Borowska prosiła Stachurę o sprawdzanie różnych informacji, zaczął on podejrzewać, że dziewczyna należy do konspiracji. W maju 1946 r. Stachura został przeniesiony na stanowisko referenta w swojej sekcji, stał się więc jeszcze cenniejszym „źródłem”. Dwa miesiące później, mimo olbrzymiego ryzyka, jakie się z tym wiązało, Borowska poprosiła, aby przyniósł jej akta śledztwa przeciwko kpt. Stanisławowi Sojczyńskiemu „Warszycowi”, dowódcy pierwszej komendy KWP – największej organizacji niepodległościowej w Łódzkiem. Ponieważ nie mógł tego zrobić bez wzbudzania podejrzeń, wyjął z nich omówienie sprawy i dokument ten dostarczył Borowskiej. W tym czasie nie tylko przestała ona ukrywać swoją przynależność do WiN, ale nawet przedstawiła Stachurę szefowi wywiadu łódzkiego WiN Zbigniewowi Zakrzewskiemu „Bryle”.
Od początku września 1946 r. współpraca zyskała na intensywności. Stachura – świadomy już tego, do kogo trafiają materiały – wynosił z WUBP akta dochodzeń prowadzonych przeciwko aresztowanym członkom organizacji niepodległościowych, wykazy aresztowanych, akt śledczych oraz podejrzanych, a także tajne instrukcje, dane operacyjne, dane z kartotek oraz wykazy informatorów wraz z opiniami o nich. Udostępnił około trzystu nazwisk informatorów i agentów współpracujących z łódzkim urzędem bezpieczeństwa. Spotykał się z Borowską dwa do trzech razy w tygodniu.
Za każdym razem przynosił bieżące meldunki z pracy UB i dane spisane z kart informacyjnych, które wpływały do jego wydziału. Udostępniał druki urzędowe, np. nakazy aresztowania, czy zwolnienia podejrzanego, na których były nazwiska oskarżycieli z podaniem ich adresów, a także kopie pism w sprawie zatrzymania, z pominięciem sankcji prokuratorskiej. Przekazywał nazwiska osób, które nie wytrzymały tortur w czasie przesłuchań i ujawniły nazwiska współtowarzyszy albo inne istotne informacje. Dzięki temu, można było przenieść skrytki, a zdekonspirowani mieli szanse na zmianę miejsca pobytu.
Zauważone wycieki, zidentyfikowana „wtyczka”
Tak intensywna działalność nie mogła trwać długo. Wypływanie informacji było zauważalne, a ich rodzaj wskazywał, że źródłem musiała być osoba z wewnątrz.
Dwa miesiące później, mimo olbrzymiego ryzyka, jakie się z tym wiązało, poprosiła, aby przyniósł jej akta śledztwa przeciwko kpt. Stanisławowi Sojczyńskiemu „Warszycowi”, dowódcy pierwszej komendy KWP – największej organizacji niepodległościowej w Łódzkiem.
Stachura został zauważony – chociaż początkowo nie zidentyfikowany – przez agenta UB o ps. Lech, kiedy poszedł do mieszkania Sabiny Krzyżanowskiej (członkini łódzkiego Okręgu WiN), aby uprzedzić ją, że jest w niebezpieczeństwie, ponieważ interesuje się nią WUBP. Jakiś czas później: „w związku z tym, że została ujawniona wtyczka w naszym urzędzie w osobie Stachury”, śledczy powiązali go z wizytą u Krzyżanowskiej.
Początkowo aresztowanie Stachury wyglądało, jakby było rezultatem śledztwa prowadzonego przez jego kolegów z urzędu połączonego z nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. 16 listopada 1946 r. zwierzchnik zażądał od Stachury wykonania wyciągu z dokumentów, którymi powinien on dysponować. Jednak ten, kilka dni wcześniej, wyniósł te materiały z urzędu, aby udostępnić je członkom WiN. Ponieważ nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego ich nie ma, został zatrzymany. Podczas rewizji osobistej, znaleziono u niego tablice ewidencyjne spraw śledczych oraz wykazy aresztowanych we wrześniu i październiku tego roku, które próbował wynieść z budynku, co bezpośrednio wskazywało na jego winę, jako źródła „przecieków”. Został zatrzymany i umieszczony w areszcie WUBP przy ul. Anstadta.
Niefortunna przestroga, zdeterminowany agent
W rzeczywistości do wpadki całej łódzkiej organizacji WiN doprowadził jeden z konspiratorów. Miesiąc przed swoim aresztowaniem, Stachura poinformował Bronisławę Borowską, że w komendzie Obszaru Centralnego WiN znajduje się „wtyczka UB” o ps. Kapitan. Chcąc przeciwdziałać infiltracji organizacji, Bronisława i jej siostra Helena próbowały przekazać ostrzeżenie.
„Moja siostra Helena, jako łączniczka, często jeździła do Warszawy i tam spotkała się z Czarneckim [właściwie Kazimierzem Czarnockim] (…). Powiedziała mu o „wtyczce” i podała jego pseudonim. Czarnecki zareagował bardzo gwałtownie i przyznał, że to on nosi pseudonim „Kapitan”. (…) Kilka dni później, w nocy z 16 na 17 listopada 1946 r. aresztowano Stachurę i nas. Tej nocy przyjechał po nas Mieczysław Moczar wraz z innymi oficerami UB. Wśród nich był wcześniej aresztowany Czesław. Kilkakrotnie powtarzał, że nie on nas wydał”.
Czarnocki, który rzeczywiście od lipca 1946 r. współpracował z UB, stanowczo zaprzeczył Helenie Borowskiej, aby to on był osobą, przed którą ostrzegał informator z WUBP w Łodzi. A kilkanaście dni później poprosił Zdzisława Zakrzewskiego o podanie dokładniejszych danych tej osoby, aby móc ją „odznaczyć” za zasługi oddane organizacji. Mając te informacje, Czarnocki zdekonspirował Stachurę przed kierownictwem łódzkiego UB i przyczynił się do jego aresztowania.
Oskarżonego nie kochałam… zwodziłam go
Podczas przesłuchań Czesław Stachura początkowo starał się kłamać, aby w ten sposób chronić członków WiN. Podawał zmyślone informacje na temat okoliczności poznania Borowskiej i Zakrzewskiego, a także sugerował, że organizacja posiadała w urzędzie jeszcze jedną „wtyczkę”. Niestety, po miesięcznym śledztwie, dawni koledzy zgromadzili dostateczną ilość dowodów jego winy i sprawa została skierowana do WSR.
Rozprawa miała charakter pokazowy. Na polecenie płk. Mieczysława Moczara obecni na niej byli przedstawiciele funkcjonariuszy z powiatowych urzędów bezpieczeństwa z woj. łódzkiego. Proces miał być nie tylko przykładem surowej kary za zdradę, ale także przestrogą dla innych funkcjonariuszy …
Rozprawa w trybie doraźnym odbyła się 16 grudnia 1946 r. w siedzibie WUBP w Łodzi. Miała charakter pokazowy. Na polecenie płk. Mieczysława Moczara obecni na niej byli przedstawiciele funkcjonariuszy z powiatowych urzędów bezpieczeństwa z woj. łódzkiego. Proces miał być nie tylko przykładem surowej kary za zdradę, ale także przestrogą dla innych funkcjonariuszy, którzy chcieliby współpracować z organizacjami niepodległościowymi.
Ponadto, prawdopodobnie celowo, zgotowano mu dodatkową udrękę psychiczną. Jednym ze świadków w procesie była Bronisława Borowska. W zapisie rozprawy sądowej – mimo iż zaprzecza ona temu w swoich wspomnieniach – znajdują się słowa: „oskarżonego nie kochałam (…) zwodziłam go” celowo, aby dostarczał wiadomości, których potrzebował WiN. Być może była to reakcja zranionej kobiety na informacje, jakie jej przekazano. Nie wykluczone, że podczas przesłuchań (akta sprawy nie zachowały się) powiedziano jej, że organizację wydał Stachura, który – aby ratować siebie – dostarczył dowodów przeciwko członkom WiN.
A może słowa te miały być ceną za obiecany niższy wyrok w jej sprawie? Prawdziwych przyczyn nie uda się zapewne ustalić. Jednak jeśli cokolwiek jej obiecano, to fałszywie – Bronisława Borowska została skazana na dziesięć lat więzienia.
…w grę weszły najwyższe interesy Państwa…
Stachura miał wprawdzie adwokata, mec. Tadeusza Kępińskiego, lecz w protokole rozprawy nie ma informacji o tym, aby zabierał on głos w obronie oskarżonego. Posiedzenie było krótkie.
Jeszcze tego samego dnia sędziowie: mjr Leo Hochberg, kpt. Władysław Jóźwiak i ppor. Wacław Bohatyrewicz wydali wyrok. Uznali, że czyny popełnione przez oskarżonego były szczególnie karygodne, ponieważ
„Państwo ma prawo żądać od swego funkcjonariusza kategorycznej i nie znającej żadnych odchyleń wierności”.
Nic nie mogło go usprawiedliwić,
„gdy w grę weszły najwyższe interesy Państwa, bezpieczeństwa publicznego, jako też życie i bezpieczeństwo poszczególnych jednostek współpracujących z władzami”.
Na podstawie art. 7 w związku z art. 15 § 1 i § 2 Dekretu z dnia 13 czerwca 1946 r. o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa, Czesław Stachura został skazany na karę śmierci z utratą praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze oraz przepadkiem mienia na rzecz skarbu państwa.
Niespełna miesiąc po jego procesie, przed WSR w Łodzi odbyła się rozprawa, w której oskarżonymi byli członkowie kierownictwa Okręgu Łódzkiego WiN. Kazimierz Grenda (prezes okręgu) i Zbigniew Zakrzewski zostali skazani na kary śmierci, Zygmunt Markiewicz i Walenty Zora – na kary po dziesięć lat pozbawienia wolności, zaś Stanisław Gorzuchowski – na pięć lat więzienia.
Mimo próśb o złagodzenie wyroku, Prezydent KRN Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski wobec byłego funkcjonariusza. 14 stycznia 1947 r. (w dniu pomiędzy procesem członków łódzkiego Okręgu WiN a wydaniem w tej sprawie wyroku) o godz. 6.20 – w piwnicach budynku WUBP w Łodzi – Czesław Stachura został rozstrzelany.
Jego rodzina przez wiele lat nie znała zarzutów, na podstawie których został skazany. Potwierdza to prośba jego siostry Heleny, która w 1957 r. skierowała pismo do Zarządu Sądownictwa Wojskowego w Warszawie z zapytaniem w tej sprawie. Dopiero po dziesięciu latach od wykonania wyroku otrzymała ona informację o losie brata.