Wedle tej moskiewskiej narracji polityka współpracy II RP z Rzeszą rządzoną przez narodowych socjalistów miała doprowadzić do wzmocnienia Niemiec i przyczynić się do wybuchu II wojny światowej. Miało to nawet wyglądać na próbę wymanewrowania Związku Sowieckiego z dotychczasowej harmonijnej współpracy z Republiką Weimarską, której efektami były m.in. modernizacja sowieckiego przemysłu lotniczego, powstanie Stacji Badań Naukowych i Szkolenia Personelu (Wissenschaftliche Versuchs- und Personalausbildungsstation – WIVUPAL) oraz Szkoły Pancernej Kama (Panzerschule Kama) w Lipiecku. Ta coraz intensywniejsza sowiecko-niemiecka kooperacja gospodarcza i wojskowa zamarła po dojściu Adolfa Hitlera do władzy.
Rosjanie nie chcą zauważyć, że do porozumienia z Niemcami doszło jeszcze za życia Piłsudskiego – wytrawnego polityka, którego głównym zadaniem było wzmocnienie bezpieczeństwa międzynarodowego Polski. Działania te wpisywały się w próby zabezpieczenia pokoju w ramach systemu wersalskiego.
Moskiewska klisza a rzeczywistość
W swojej opowieści Rosjanie nie chcą zauważyć, że do porozumienia z Niemcami doszło jeszcze za życia marszałka Józefa Piłsudskiego – wytrawnego polityka, którego głównym zadaniem było wzmocnienie bezpieczeństwa międzynarodowego Polski. Działania te wpisywały się w próby zabezpieczenia pokoju w ramach systemu wersalskiego, podejmowane w czasie Wielkiego Kryzysu. Do rangi symbolu nieskuteczności urastał niemający żadnego rzeczywistego znaczenia Pakt Brianda-Kellogga zwany Traktatem o wyrzeczeniu się wojny, z czego Piłsudski wyciągał wnioski, pamiętając również o tym, co się stało w roku 1926 w Locarno:
„Najważniejszym zagadnieniem są bezpośrednie stosunki z sąsiadami. Reasekuracją dla tych stosunków są alianse. Potem w kolejności ważności idą sprawy dziejące się w pobliżu Polski – dopiero potem cała reszta”.
W tym kontekście szczególne znaczenie miało dla Polski podpisanie 3-5 lipca 1933 r. londyńskiej konwencji o określeniu napaści (definicji agresji), sygnowanej również przez ZSRS oraz jego azjatyckich i europejskich sąsiadów (w tym przez polską sojuszniczkę, Rumunię). Niestety, dokument ten, podobnie jak tzw. protokół Litwinowa z 9 lutego 1929 r., okazał się z czasem tylko świstkiem papieru w obliczu sowieckiego imperializmu.
Obserwację sytuacji międzynarodowej marszałek Piłsudski łączył z pasją pasjansową. Stąd zapewne zaobserwował nieoczekiwaną i sprzyjającą koniunkturę (aby nie powiedzieć konstelację). Pełnym jej wykorzystaniem było uregulowanie stosunków z rewizjonistycznymi sąsiadami poprzez podpisanie umów – najpierw z rządzonym przez Józefa Stalina Związkiem Sowieckim w 1932 roku, a dwa lata później z Niemcami, już po dojściu do władzy Adolfa Hitlera.
„Pacyfistyczny” okres rządów Hitlera
Działania te wpisywały się w „pacyfistyczny” okres rządów Adolfa Hitlera przed utworzeniem Wehrmachtu, a po wystąpieniu z Ligi Narodów. Jednym ze standardowych tematów propagandy Goebbelsa, pojawiających się do 1936 roku (czyli po remilitaryzacji Nadrenii), było twierdzenie, że narodowosocjalistyczne Niemcy szczerze pragną pokoju. W przemówieniu w Reichstagu 23 marca 1933 r. Hitler podkreślił, że naród niemiecki pragnie żyć w pokoju ze światem i „wyciągnąć rękę w szczerym zrozumieniu dla każdego narodu”. Jeszcze we wrześniu 1933 r. Goebbels pojawił się w Genewie podczas konferencji Ligi Narodów na temat rozbrojenia. Minister propagandy zwrócił się do przedstawicieli prasy międzynarodowej w umiarkowany sposób akcentując frazę „narodowosocjalistyczne Niemcy i ich odpowiedzialność za pokój”.
Jednak większe wrażenie, czy wręcz pierwszą konsternację, w świecie dyplomacji wywołało 14 października 1933 r. ogłoszenie przez Hitlera decyzji o wycofaniu się z konferencji rozbrojeniowej i z członkostwa w Lidze Narodów – choć nadal narodowi socjaliści powtarzali jak mantrę kuplety o „polityce szczerej miłości do pokoju i gotowości do porozumienia”, unikając najmniejszych sugestii w duchu szowinizmu lub rewanżyzmu.
W tworzeniu „czarnej legendy” Becka przodowali Czesi i Francuzi. Niestety do krytyków ministra dołączali na emigracji polscy politycy opozycji, jak Wincenty Witos, donośnie akcentujący, że szef polskiego MSZ jest „zdrajcą przez Niemcy hitlerowskie opłacanym”.
W orędziu noworocznym na 1934 rok oraz w miesiąc późniejszym przemówieniu w Reichstagu z 30 stycznia Hitler nadal wyrażał niemieckie pragnienie pokoju, podkreślając przy tym znaczenie stosunków z ZSRS i Polską. Zaledwie cztery dni wcześniej doprowadził do podpisania przez ministra spraw zagranicznych Konstantina von Neuratha i ambasadora Józefa Lipskiego w Berlinie Deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy (Erklärung zwischen Deutschland und Polen über den Verzicht auf Gewaltanwendung), zwanej niesłusznie traktatem o nieagresji. Dokument doprowadził do odprężenia i poprawy stosunków niemiecko-polskich, aż do marca 1939 roku. Wówczas był uznawany w innych krajach za znak nadziei. Właśnie odwleczenie „może jeszcze o 4 lata” nieuchronnej w mniemaniu Piłsudskiego konfrontacji z Niemcami było najważniejszym celem stawianym w związku z podpisaniem w Berlinie tego dokumentu – nie zaś wspólne przygotowania do wybuchu II wojny światowej.
Czarna legenda Józefa Becka
Realizację planów na arenie międzynarodowej Piłsudski powierzył swemu zaufanemu współpracownikowi. Zadania Marszałka wykonywał pułkownik artylerii, były szef sztabu zrewoltowanej grupy operacyjnej gen. Gustawa Orlicz-Dreszera w maju 1926 roku, szef gabinetu Piłsudskiego w MSWojsk, wicepremier, wice- i minister spraw zagranicznych – Józef Beck.
Niestety szef polskiej dyplomacji nie był lubiany w politycznych salonach Europy, nawet jeśli nieoficjalnie politycy przyznawali niechętnie o godnej podziwu skuteczności Becka. W tworzeniu jego „czarnej legendy” przodowali Czesi i Francuzi, by podać tylko nazwiska Edvarda Beneša i Léona Noëla – szczególnie ambasador francuski w Polsce urabiał pogląd o Becku jako germanofilu, a nawet „hitlerofilu”. Niestety do krytyków ministra Becka dołączali na emigracji polscy politycy opozycji, jak Wincenty Witos, donośnie akcentujący, że szef polskiego MSZ jest „zdrajcą przez Niemcy hitlerowskie opłacanym”.
Tymczasem Beck pozostawał wierny aksjomatom wytyczonym przez Piłsudskiego, czyli – niezauważanej przez propagandzistów kremlowskich – zasadzie utrzymywania równowagi między Berlinem a Moskwą. Polacy zdawali sobie sprawę, że w przypadku konfliktu z Niemcami mogli zyskać poparcie Francuzów, ale również Brytyjczyków (faktycznie okazało się to iluzoryczne 12 września 1939 roku w Abbeville), a nie było to takie pewne w przypadku wojny na granicy wschodniej RP. Dlatego znaną opinią Becka były słowa, że
„staramy się trzymać z dala od Europy każdą Rosję, białą czy czerwoną”.
Do rangi symbolu nieskuteczności urastał niemający żadnego rzeczywistego znaczenia Pakt Brianda-Kellogga zwany Traktatem o wyrzeczeniu się wojny, z czego Piłsudski wyciągał wnioski, pamiętając również o tym, co się stało w roku 1926 w Locarno.
Fałszywy obraz dyplomacji „łowieckiej”
Skomplikowana materia stosunków polsko-niemieckich w latach 1934-(marzec) 1939 pozwala dziś postsowieckiej propagandzie akcentować różne jej przejawy jako przykłady zaprzedania „polskiej duszy”. Piłsudski, a za nim Beck oceniali, że cele Hitlera są dalekosiężne, a Austriakowi obca była pruska polonofobia. Führer w dążeniu do hegemonii europejskiej potrzebował w ich rozumieniu wsparcia na wschodzie. Przywódca niemiecki zakładał, że „swoją politykę wschodnią będzie mógł robić wraz [za oryginałem] z Polską, zamiast robić ją przeciw Polsce” – i dlatego przez pięć lat stosunki na linii Berlin-Warszawa były priorytetowe dla… Niemców. Hitler nie miał skonkretyzowanego harmonogramu zaplanowanych działań, które sprowadzały się do improwizowania i wykorzystywania istniejącej koniunktury. Łatwość nawiązania życzliwych relacji między premierem Prus, Hermannem Göringiem, i ministrem Beckiem przełamała silną opozycję niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych (Auswärtiges Amt). Dlatego Polacy wysunęli wniosek, że polityka wobec Rzeszy Niemieckiej powinna opierać się na relacjach personalnych i ich starannym pielęgnowaniu. Jednocześnie wiele nierozwiązanych kwestii spornych o drugorzędnym znaczeniu wymuszało praktykowanie stałych kontaktów roboczych ze stroną niemiecką. To wywoływało fałszywe wrażenie ścisłych polsko-niemieckich relacji rządowych, administracyjnych, kulturalnych, czy organizacyjnych, co w opinii nieprzychylnych komentatorów rodziło wątpliwości co do formalnego charakteru deklaracji o niestosowaniu przemocy, odbieranej częstokroć jako pakt z tajnymi załącznikami. Już przed wojną w inspirowanych przeciekach dezinformacji przodowała sowiecka dyplomacja, zainteresowana podkopywaniem autorytetu Polski na arenie międzynarodowej.
Niewątpliwie nawiązane przez Göringa (z polecenia Hitlera) w latach 1935–1936 ożywione kontakty z przedstawicielami rządu polskiego są elementem najczęściej podkreślanym w mediach społecznościowych przez Rosjan – przy czym zdjęcia polityków w futrach i na saniach w Puszczy Białowieskiej stanowią główne dowody „polskich knowań”. Rzeczywiście znikoma liczba dokumentów oraz relacji polityków uczestniczących w polowaniach w Puszczy Białowieskiej uniemożliwia dokładne wyjaśnienie enigmatycznego wykorzystywania przez Niemcy „dyplomacji łowieckiej”. Göring polował w lutym 1935 r. w Białowieży z m.in. Prezydentem RP Ignacym Mościckim, Marszałkiem Senatu Władysławem Raczkiewiczem i zarządem Polskiego Związku Stowarzyszeń Łowieckich, gen. gen. Kazimierzem Sosnkowskim i Kazimierzem Fabrycym. Im właśnie przedstawił propozycję przystąpienia Polski do przygotowywanego paktu antykominternowskiego (do którego Polska nigdy nie dołączyła). Niemiec powtórzył ofertę podczas audiencji u marszałka Piłsudskiego, który jednak pozostał wierny swojej doktrynie zachowywania równowagi pomiędzy obu sąsiednimi krajami.
Drugi raz Göring uczestniczył w Białowieży w polowaniu prywatnym 20-22 lutego 1936, kiedy to ustrzelił dwa dziki. Spotkał się wówczas z ministrem Beckiem oraz Prezydentem RP Ignacym Mościckim i premierem Kościałkowskim, sygnalizując chęć Niemców dalszego rozwijania dobrosąsiedzkich relacji z Polską, akcentując antysowieckie poglądy i kwestię remilitaryzacji Nadrenii. Kolejny pobyt Göringa w Białowieży miał miejsce 17 lutego 1937 roku podczas polowania reprezentacyjnego. Premier Prus uczestniczył w atrakcjach białowieskich u boku m.in. Prezydenta Mościckiego, marszałka Rydza-Śmigłego, ministra spraw wojskowych gen. Tadeusza Kasprzyckiego, generałów Fabrycego, Sosnkowskiego i Stanisława Skwarczyńskiego oraz ambasadora RP w Niemczech Józefa Lipskiego. Rozmowy polityczne Göring przeprowadził z marszałkiem Rydzem-Śmigłym, premierem Sławojem-Składkowskim i wiceministrem spraw zagranicznych Janem Szembekiem. Czwarty raz marszałek H. Göring polował w Białowieży w kolejnym roku, biorąc udział 24-25 lutego w 1938 r. w drugiej turze polowania. Uczestnikami tego polowania byli: Prezydent Mościcki, ministrowie Paul Körner i Friedrich Alpers, ambasadorowie Hans Adolf von Moltke i Józef Lipski. Tym razem rozmowy Göring odbył w Warszawie z marszałkiem Rydzem-Śmigłym, premierem Sławojem-Składkowskim i ministrem Beckiem; miały one dotyczyć planów Niemiec wobec czechosłowackich Sudetów i obejmować ofertę współdziałania. Ostatnie polskie przedwojenne zaproszenia na przyjazd i polowanie w Puszczy Białowieskiej przyjął w lutym 1939 r., w zastępstwie Göringa, Reichsführer SS, Heinrich Himmler.