W drugiej połowie lipca 1915 r. świeżo sformowany pułk skierowano na Lubelszczyznę w pościg za opuszczającymi ziemie dawnego Królestwa Polskiego Rosjanami. Zaledwie 12 km na północny zachód od Lublina nieprzyjaciel utworzył linię obrony. Do jej przełamania w okolicy Jastkowa wyznaczona została I Brygada Legionów oraz 4 pp.
Zatrzymany pościg
„Teren, na który przyszliśmy, był bezleśny, tylko gdzieniegdzie stały drzewa i samotne grusze przy miedzach. Od poprzednich zwiadów dowiedziano się, że tu, pod Jastkowem Rosjanie postawili zasieki z drutu kolczastego przed okopami i mają wysunięte o kilkaset metrów silne placówki zaopatrzone w cekaemy”
– wspominał niespełna szesnastoletni Stanisław Mirek, żołnierz 4 pp.
Tuż przed świtem 31 lipca legioniści ruszyli do ataku. Niestety szybko zostali powstrzymani celnym ogniem rosyjskich karabinów maszynowych.
Żołnierze zmuszeni byli okopać się w odkrytym terenie. Na tej prowizorycznej pozycji, wystawieni na ostrzał przeciwnika, spędzili kilka godzin. Wieczorem, po krótkim przygotowaniu artyleryjskim, poderwali się do ataku na okopy wroga.
Żołnierze zmuszeni byli okopać się w odkrytym terenie. Na tej prowizorycznej pozycji, wystawieni na ostrzał przeciwnika, spędzili kilka godzin. Wieczorem, po krótkim przygotowaniu artyleryjskim, poderwali się do ataku na okopy wroga. Niestety, mimo męstwa żołnierzy i dowódców (ranny został m.in. por. Władysław Bończa-Uzdowski, dowódca 1 kompanii 4 pp), nie udało się osiągnąć celu. O północy dowództwo zarządziło odwrót na pozycje wyjściowe. Dopiero przed południem 1 sierpnia podjęto ponowną próbę zdobycia nieprzyjacielskich pozycji, niestety kolejny raz nieudaną.
Rosyjski odwrót
Wzajemne pretensje doprowadziły do scysji pomiędzy Roją i dowodzącym siłami legionowymi w tej bitwie Józefem Piłsudskim.
Wzajemne pretensje doprowadziły do scysji pomiędzy Roją i dowodzącym siłami legionowymi w tej bitwie Józefem Piłsudskim. Jednym z powodów były znaczne straty poniesione przez 4 pp., o co brygadier obwiniał brawurowo nacierającego dowódcę „czwartaków”.
Jednym z powodów były znaczne straty poniesione przez 4 pp., o co brygadier obwiniał brawurowo nacierającego dowódcę „czwartaków”.
Cały następny dzień trwała wzajemna wymiana ognia, bez podejmowania prób ataku. Zupełnie niespodziewanie dla legionistów 3 sierpnia o świcie Rosjanie opuścili swoje pozycje. Stało się tak w wyniku przełamania frontu przez sąsiadujących z Legionami Austriaków.
Braterstwo broni
Bitwa pod Jastkowem stała się początkiem trwałego braterstwa pomiędzy żołnierzami I Brygady i 4 pp. Nie zakłóciło go nawet początkowe nieporozumienie na linii Roja – Piłsudski. Jego trwałość podkreślała obficie przelana krew. Zginęło 70 żołnierzy 4 pp i 19 z I Brygady. Rannych zostało ponad 300 legionistów.
Widomym znakiem bitwy pozostaje cmentarz wojenny w Jastkowie, utworzony tuż po bitwie.
Zginęło 70 żołnierzy 4 pp. i 19 z I Brygady. Rannych zostało ponad 300 legionistów. Widomym znakiem bitwy pozostaje cmentarz wojenny w Jastkowie, utworzony tuż po bitwie.
W kolejnych latach był rozbudowywany, a w 15 rocznicę bitwy odsłonięto na jego terenie, z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego, pomnik poświęcony poległym legionistom. W 2019 r. cmentarz doczekał się gruntownej rewitalizacji.
Bój pod Jastkowem łączy życiorysy tak różnych ludzi jak np. zamordowany w Katyniu mjr Teofil Dąbrowski; bankowiec Henryk Gruber; znany hydrobiolog, tragicznie zmarły ppłk dypl. dr Stanisław Krzysik; mjr Franciszek Lurski, po drugiej wojnie światowej prześladowany i więziony przez komunistów, podobnie jak Antoni Pajdak, założyciel KOR.