Wokół kolejek wyrosła cała „subkultura kolejkowa”, co najlepiej chyba widać w ówczesnych książkach skarg i wniosków. Zeszyty wiszące w każdym peerelowskim sklepie były ściśle regulowane prawnie, a wzór urzędowy książki skarg i wniosków znajdował się w oficjalnym organie rządowym: „Monitorze Polskim”. Na ogół wpisywane tam uwagi nie spotykały się z żadną rzeczywistą reakcją załogi sklepu, ale kolejne wpisy układają się w katalog codziennych udręczeń, które dzisiaj są już zupełnie niezrozumiałe. Dlatego pozostają one pamiątką po tym jak wyglądało życie codzienne obywateli PRL, przede wszystkim w latach 80.
Z czasem cenzura zaczęła przyzwalać na to, by z trudności rynkowych można było sobie podkpiwać. Tak było w wypadku Kabaretu Dudek, który w początku lat 70. ustami Jana Kobuszewskiego narzekał na handel w monologu pt. „Skarga”. Uskarżał się on na pieczywo w sklepie WSS, które miało być „teoretycznie świeże”, na śmierdzący salceson i trociny sypiące się z kiełbasy.
Życie jak kabaret
O obsłudze sklepowej w PRL mówiono wiele, przede wszystkim w gronie znajomych lub rodziny. Z czasem cenzura zaczęła przyzwalać na to, by z trudności rynkowych można było sobie podkpiwać. Tak było w wypadku Kabaretu Dudek, który w początku lat 70. ustami Jana Kobuszewskiego narzekał na handel w monologu pt. „Skarga”. Uskarżał się on na pieczywo w sklepie WSS, które miało być „teoretycznie świeże”, na śmierdzący salceson i trociny sypiące się z kiełbasy. Pointa tego utworu była czytelna – pies z kulawą nogą nie interesował się żadną ze zgłoszonych uwag. Frustracja klienta rozzłoszczonego na fatalną jakość asortymentu znajdującego się w sprzedaży niczego nie zmieniała.
Nie mniej do powiedzenia na ten temat miał w początku lat 80. poznański kabaret Tey, w swoim legendarnym programie „Z tyłu sklepu”. Wtedy jednak sytuacja zmieniła się wyraźnie na gorsze. Jesienią 1980 r., gdy miał premierę ten program, nie tylko trwała w najlepsze wolnościowa rewolucja Solidarności, ale i półki sklepowe świeciły już pustkami. Kolejki stały się powszechną plagą, z którą nie sposób było sobie poradzić i niczego na plus nie zmieniły nawet kartki, wprowadzane sukcesywnie na kolejne produkty w roku 1981.
Uprzejmość – towar deficytowy
Jesienią 1980 r. nie tylko trwała w najlepsze wolnościowa rewolucja Solidarności, ale i półki sklepowe świeciły już pustkami. Kolejki stały się powszechną plagą, z którą nie sposób było sobie poradzić i niczego na plus nie zmieniły nawet kartki, wprowadzane sukcesywnie na kolejne produkty w roku 1981.
Nie ma się zatem co dziwić, że obsługa w polskich sklepach miała wśród klientów fatalną opinię. Uważano ją za leniwą, niekompetentną, niemiłą i na każdym kroku oczekującą łapówki. Ekspedient był w swoich decyzjach wszechmocny: mógł sprzedać spod lady deficytowy towar, a mógł też – pod byle jakim pretekstem – nie zrealizować przydziału kartkowego.
W takiej sytuacji nietrudno było o arogancję, co zdają się potwierdzać wpisy z książek skarg i wniosków. W 1982 r. jeden z klientów sklepu AGD stwierdzał:
Ekspedientka z działu elektrycznego – wyjątkowo niegrzeczna, arogancka, gburowata i nieuprzejma. Taki personel może do reszty obrzydzić i tak uciążliwe zakupy. I zrobi się u was pusto!
Niestety, rzeczywistość w latach 80. była zupełnie inna. Świadoma tego rezolutna ekspedientka tak odpowiedziała na zarzuty:
Na okoliczność powyższego wpisu wyjaśniam – oszczerstwa bezpodstawne. Pracownica wymieniona wyżej pracuje 8 lat i żadnych nieporozumień z klientami nie miała, wręcz przeciwnie, wszyscy chwalą, że przedwojenna obsługa. A co do pustek – niech się pan nie martwi, pracuję tu 22 lata i jeszcze żadnego dnia nie zabrakło kolejki klientów.
Jak widać, obsługa była nie tylko arogancka, ale również bezczelna. Ale ponieważ nie wynagradzano jej od ilości sprzedanych towarów, miała przewagę nad klientem. I przewagę wprost trudną do opisania. „Podejście pani ekspedientki do stoiska nabiałowego trwało od godz. 7.40 do 8.00” – pisał niepocieszony klient w 1988 r.
Ekspedient był w swoich decyzjach wszechmocny: mógł sprzedać spod lady deficytowy towar, a mógł też – pod byle jakim pretekstem – nie zrealizować przydziału kartkowego. W takiej sytuacji nietrudno było o arogancję, co zdają się potwierdzać wpisy z książek skarg i wniosków.
Beczka dziegciu i łyżka miodu
Kluczowym towarem, którego w latach 80. brakowało właściwie cały czas, było mięso. W 1988 r. jedna z klientek pisała:
Mając 500-gramową kartkę na mięso poprosiłem o sprzedanie na nią polędwicy, ale pani ekspedientka zważyła jedynie 400 gr i oddała mi 100 gr kartki, mimo że polędwica jeszcze była. Na moją uwagę wysłała mnie do Urbana.
Jednak nawet Jerzy Urban, otoczony powszechną niechęcią ówczesny rzecznik rządu, nie poradziłby sobie z całą masą problemów, jakie trapiły polski handel. Było ich zbyt wiele. W 1989 r. jeden z klientów sygnalizował problem z pogranicza higieny i gospodarki materiałowej: „wnioskuję o zakup dla sklepu szczypiec do ciastek, żeby nie używano do pakowania palców”. Groteskowe problemy z brakami rynkowymi osiągały niekiedy szczyty absurdu, jak np. wtedy, gdy w 1987 klient zwrócił uwagę na brak papieru do pakowania czekoladek. Sklepowa rezolutnie odpowiedziała, że
„sklep nie otrzymywał papieru od 1986 roku”.
Życiowe sytuacje w handlu w latach osiemdziesiątych budziły sprzeciw i niezadowolenie. Bez wątpienia niezadowolona była klientka, która w 1984 chciała nabyć makowiec, jednak ciasto sprzedane zostało znajomej ekspedientki. Książka skarg i wniosków mówi, że
„ekspedientce zwrócono ostrą uwagę, ale makowca niestety nie udało się odzyskać z uwagi na jego imieninową konsumpcję” (sic!).
Warto też może dodać, że na obsługę nie zawsze narzekano. W trudnym roku 1980 optymizm potrafił wypełnić serca rodaków, także tych stojących w kolejce. W książce skarg i wniosków z tego okresu przeczytamy:
„w sklepie jest bardzo uprzejma i szybka obsługa, aż przyjemnie postać chwilę w kolejce. (...) My, klientela stojąca obecnie w kolejce dołączamy się do pochwał”.
***
Dziś kolejki ustawiają się już tylko w centrach handlowych w czasie sezonowych wyprzedaży. Zniknęły też książki skarg i wniosków. Kto wie, czy nie jest to jedno z największych osiągnięć III Rzeczpospolitej.