Szmuel Lejb Sznajderman (Samuel Leib Shneiderman) urodził się 15 czerwca 1906 w Kazimierzu Dolnym w tradycyjnej rodzinie żydowskiej. Od młodości przejawiał talent literacki. Pierwsze dwie dekady swojego życia spędził w Polsce, jednak w 1931 r. niedługo po zakończeniu studiów z dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim wyjechał do Paryża jako korespondent polskiej gazety. Po kilku latach udał się do Hiszpanii, by obserwować i opisać tamtejszą wojnę domową. Napisana na ten temat książka zyskała międzynarodowe uznanie, a sam Sznajderman reputację obiektywnego obserwatora i znakomitego dziennikarza.
W latach 1938-1939 Szmuel pracował jako korespondent w Republice Południowej Afryki, a w 1940 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął prace nad promocją języka jidysz. Tłumaczył m.in. dzieła swojego wieloletniego przyjaciela Juliana Tuwima, a także opracował i przełożył Dziennik z getta warszawskiego Mary Berg – pierwszą pracę dotyczącą wydarzeń w warszawskim getcie wydaną w języku angielskim.
Obraz miasta po apokalipsie
W 1946 r. Sznajderman zdecydował się odwiedzić Polskę, by zobaczyć tę spustoszoną przez dwie okupacje krainę i zebrać materiał do wydanej rok później książki – Between Fear and Hope (pol. Między obawą a nadzieją). Zbliżając się do lądowania w Warszawie, zanotował:
„Puste skorupy zbombardowanych domów i otwarte nagie kominy były zalane blaskiem słońca. Zielone tereny parków pomogły mi zorientować się w mieście, w którym spędziłem najlepsze lata młodości, ale chociaż samolot leciał teraz bardzo nisko, nie mogłem rozpoznać ani jednej ulicy”.
Po wylądowaniu z bliska zobaczył zrujnowane miasto – szkielety budynków, spalone ściany oraz nieliczne, pojedyncze światełka pojawiające się nocą wśród zgliszczy. Pomimo upłynięcia ponad roku od zakończenia wojny, w oczach Sznajdermana miasto dalej przypominało pole bitwy.
„Wiatr unosił gęsty biały pył z zawalonych murów i czułem się jak w mieście, z którego zniosło oblężenie, ale które wciąż jest w stanie wojny. (…) Zrobiło się ciemno, ale żadna uliczna latarnia się nie paliła. Czasami ciszę przerywał turkot karabinów maszynowych, po którym następowały pojedyncze, głośniejsze strzały z karabinów.
Nowa rzeczywistość
Bardzo szybko rzuciła się mu się w oczy różnica między warunkami życia przeciętnych warszawiaków a gośćmi Hotelu Polonia, jedynego, który przetrwał. Sznajderman opisuje, że pomimo zniszczeń przed budynkiem zaparkowano limuzyny dyplomatów, a dobrze ubranym bywalcom serwowano wykwintne jedzenie. Kontrast ten stanowił dla niego ważny symbol.
„Wkrótce odkryłem, że luksus Hotelu (…) nie reprezentuje nowej Polski, ale pozostałości starej – chwasty, które zawsze wyrastają z ruin, zanim robotnicy oczyszczą grunt pod nowe fundamenty”.
O przebywających tam Polakach dodawał:
„Ci zawodowi wojskowi i dyplomaci przechodzą łatwo ze służby u jednej władzy do drugiej. Nie ambitni poszukiwacze władzy, ale bezbarwne osobowości z biurokratycznymi umysłami, zostali ledwie dotknięci tragedią Polski”.
Dziennikarz dostrzegał także nieobecność Żydów. Opisuje z nostalgią, ale i irytacją Polaków handlujących na ulicach Warszawy, pamiętając, że przed wojną zajmowali się tym głównie Żydzi. Dodaje przy tym, że Polakom brakowało doświadczenia i „robili o wiele więcej hałasu i krzątaniny (…) niż kiedykolwiek Żydzi”.
Choć w książce Sznajdermana zniszczenia wojenne widoczne są na każdym kroku, brak w niej opisów terroru stalinowskiego. Dziennikarz nie tylko nie był, jak twierdzi, świadkiem żadnych przejawów komunistycznego bezprawia, ale mógł też swobodnie podróżować po kraju i rozmawiać z ludźmi. Z jego perspektywy jako polskiego Żyda, który dorastał w dwudziestoleciu międzywojennym i mógł na własne oczy obserwować bratobójcze walki w Hiszpanii, hasła demokratyzacji kraju głoszone przez reżim wydawały się bardzo atrakcyjne.
Komunizm pojawia się w książce Sznajdermana jako nadzieja na odbudowę nie tylko żydowskiej społeczności, ale także zmiany w polskim społeczeństwie. Choć Sznajderman był sympatykiem idei socjalistycznych, zdobyte doświadczenie i obycie pozwoliły mu dostrzec toczącą się w Polsce i Europie grę polityczną. Był zdania, że jedynym gwarantem granic zachodnich może być Związek Sowiecki i sojusz z nim jest polityczną koniecznością. Obawiał się, że dalsze walki między komunistami i środowiskami emigracyjnymi mogą doprowadzić do wojny domowej lub interwencji wojsk sowieckich, a nawet włączenia Polski do Związku Sowieckiego. Niezależnie zaś od tego, co miało się wydarzyć, uważał, że Polska znalazła się na przegranej pozycji.
Nie rokował nadziei
Polska pozostała w centrum zainteresowań Sznajdermana do końca jego życia. W związku z wydarzeniami w październiku 1956 r. w Polsce napisał następną książkę The Warsaw Heresy (pol. Warszawska herezja), w której krytykował władze komunistyczne za niezrealizowanie socjalistycznych idei. W latach późniejszych jego szerokie kontakty międzynarodowe i erudycja spowodowały, że był dla służb komunistycznych „z punktu widzenia operacyjnego osobą b[ardzo] interesującą”, jednak „[z]e względu na otwarcie wrogie stanowisko Sh[n]eidermana wobec Polski [Ludowej] (…) sprawa nie rokuje nadziei na jej operacyjne wykorzystanie”.
W 1994 roku przeprowadził się do Izraela, gdzie zmarł 8 października w 1996 r. W sierpniu 2021 r. opublikowano tłumaczenie i opracowanie jego reportaży z wojny domowej w Hiszpanii (S.L. Sznajderman, Wojna w Hiszpanii. Reportaż z głębi kraju, oprac. Magdalena Kozłowska, Wyd. Czarne 2021). Pozostała jego twórczość, w tym książki Between Fear and Hope oraz The Warsaw Heresy dopiero czekają na swoich badaczy.