W życiorysie Lipińskiej znajdziemy uczestnictwo w wojnie polsko-bolszewickiej, obronę Grodna przed wojskami sowieckimi we wrześniu 1939 r., pracę konspiracyjną w wywiadzie Armii Krajowej w Mińsku białoruskim, a także czternaście lat więzień i łagrów w ZSRS.
Była jedną z najwybitniejszych Polek minionego wieku. Dzięki jej niezwykłym wspomnieniom zatytułowanym Jeśli zapomnę o nich…, wydanym przez Editions Spotkania w Paryżu w 1988 r., Polacy po raz pierwszy dowiedzieli się o operacji antypolskiej NKWD w latach 1937–1938.
Na drodze do niepodległości
Urodziła się 12 kwietnia 1902 r. w Warszawie jako drugie z czworga dzieci Anny i Witolda Sokołowskich. Matka była utalentowaną literatką, działaczką społeczną, ojciec profesorem Politechniki Warszawskiej i zdolnym wynalazcą. Dom, w którym każdy potrzebujący mógł liczyć na wsparcie, a także obecne w rodzinie od wielu pokoleń patriotyczne tradycje ukształtowały dzieci małżeństwa Sokołowskich i mocno wpłynęły na ich wybory życiowe, a w konsekwencji przyniosły pełne trudnych wyzwań losy.
Dom, w którym każdy potrzebujący mógł liczyć na wsparcie, a także obecne w rodzinie od wielu pokoleń patriotyczne tradycje ukształtowały dzieci małżeństwa Sokołowskich i mocno wpłynęły na ich wybory życiowe, a w konsekwencji przyniosły pełne trudnych wyzwań losy.
Wczesne dzieciństwo Grażyna spędziła w Warszawie, znajdującej się wówczas pod zaborem rosyjskim. Tu, w domu, obserwowała pierwsze w swoim życiu spotkania konspiracyjne – na lekcje czytania, pisania, historii Polski i literatury przychodzili do jej matki robotnicy. Sama uczęszczała na naukę na pensje. W 1912 r. rodzina przeniosła się do Myślenic, zamieniając zabór rosyjski na austriacki, dużo bardziej liberalny wobec Polaków. Głównym powodem przeprowadzki była chęć zapewnienia dzieciom nauki w rodzimym języku. Grażyna od małego przejawiała twardy charakter i cechy przywódcze. Bardzo blisko była związana z ojcem, po którym odziedziczyła zamiłowanie do nauk ścisłych.
Gdy wybuchła I wojna światowa, Sokołowscy, jak wielu rodaków, mieli nadzieję na odzyskanie przez Ojczyznę niepodległości. Po kryzysie przysięgowym Legionów Polskich, gdy nie wszyscy wojskowi chcieli się poddać internowaniu przez władze austriackie, w myślenickim domu Sokołowskich ukrywało się pięciu legionistów, absolwentów tamtejszego gimnazjum.
Gdy 1 listopada roku 1918 polski Lwów stanął do walki zbrojnej o przynależność państwową miasta, szesnastoletnia Sokołowska, podobnie jak wielu młodych lwowiaków, przyłączyła się do zmagań z wojskami ukraińskimi.
W sierpniu 1918 r. Grażyna wyjechała za ojcem do Lwowa, gdzie tymczasowo pracował. Tam podjęła naukę w Państwowym Żeńskim Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego. Gdy 1 listopada tego roku polski Lwów stanął do walki zbrojnej o przynależność państwową miasta, szesnastoletnia Sokołowska, podobnie jak wielu młodych lwowiaków, przyłączyła się do zmagań z wojskami ukraińskimi. Ponieważ mieszkała po stronie miasta zajętej przez Ukraińców, ich żołnierzom rozdawała ulotki drukowane po polsku i namawiające do zgody. W 1919 r. przez pewien czas pełniła funkcję pielęgniarki w pociągu sanitarnym; w jej wagonie przebywali także ranni żołnierze ukraińscy, z którymi się zaprzyjaźniła.
Półtora roku później w czasie wojny polsko-bolszewickiej zaangażowała się jako sanitariuszka w szpitalu wojskowym w Krakowie, gdzie pracowała przez cztery miesiące. Opiekowała się wieloma swoimi kolegami ze wspólnej nauki w Myślenicach. Jeszcze przed zwycięstwem Wojska Polskiego z dobrym wynikiem zdała maturę w Zakopanem, dokąd w tym czasie przeniosła się jej rodzina. Jesienią 1920 r. rozpoczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.
W odrodzonej Rzeczypospolitej
W 1921 r. przerwała naukę – zaangażowała się w prowadzenie akcji propagandowej na rzecz III Powstania Śląskiego. Z ramienia reaktywowanego Związku Strzeleckiego objeżdżała znane jej powiaty myślenicki i wadowicki, zachęcając do składania datków na rzecz zakupu broni dla powstańców.
Od jesieni 1921 r. kontynuowała studia chemiczne, tym razem na Politechnice Warszawskiej. Naukę ukończyła w 1928 r. Była jedną z pierwszych kobiet, które zdobyły dyplom Katedry Maszynoznawstwa Chemicznego.
W tym samym roku zawarła związek małżeński z Edmundem Lipińskim, kolegą ze studiów. Jej matka, Anna Sokołowska, od początku uważała ten mariaż za nieporozumienie, twierdząc, że córka wybrała za męża osobę, którą chce się opiekować, słabszą mentalnie od niej. Związek formalnie zakończył się w 1932 r.
Lipińska pragnęła podjąć pracę w szkole. W tym celu w ciągu dwóch lat zrealizowała studia w Instytucie Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Pracowała już jako nauczycielka w kilku warszawskich gimnazjach, gdzie dała się poznać jako świetny pedagog, ale i organizator życia szkolnego. Doceniono jej działalność i została zaproszona do prac komisji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przygotowującej zmiany w szkolnictwie i programach nauczania. Gdy w 1935 r. MWRiOP zaproponowało jej funkcję organizatora sieci szkolnictwa zawodowego w okręgu wileńskim, a zarazem dyrektora zespołu szkół zawodowych w Grodnie, przyjęła tę ofertę.
W przededniu wojny Naczelna Komenda Przysposobienia Wojskowego Kobiet, ważnej wówczas organizacji skupiającej w swych szeregach ok. 350 tys. osób, mianowała ją komendantką Pogotowia Społecznego na terenie Grodna i ziemi grodzieńskiej.
W Grodnie stała się osobą znaną i poważaną. Dużą wagę przykładała do rozbudowy sieci internatów szkolnych, żeby dać możliwość kształcenia młodzieży wiejskiej. Mocno zaangażowała się w prace kilkunastu organizacji społecznych, prężnie wtedy działających. W 1938 r. stowarzyszenia te wysunęły jej kandydaturę w wyborach do Sejmu RP.
Mimo swej popularności nie zdobyła mandatu parlamentarnego. W przededniu wojny Naczelna Komenda Przysposobienia Wojskowego Kobiet, ważnej wówczas organizacji skupiającej w swych szeregach ok. 350 tys. osób, mianowała ją komendantką Pogotowia Społecznego na terenie Grodna i ziemi grodzieńskiej. Jej obowiązkiem było przygotowanie ludności cywilnej do obrony biernej, a w czasie wojny kierowanie tą społecznością i opieka nad nią.
Walka z dwoma totalitaryzmami
Gdy 17 września 1939 r. zaatakowały Polskę wojska sowieckie, a trzy dni później próbowały wkroczyć do Grodna, Lipińska stała się jedną z najważniejszych osób organizujących opór w mieście nad Niemnem. Prowadziła pomoc sanitarną, organizowała ciepłe posiłki dla walczących, wspierała ewakuację żołnierzy 22 września, w chwili, gdy opór stał się beznadziejny.
W celi kobiety modliły się wspólnie. Na podstawie tych modlitw opowiedzianych przez Lipińską jej matce we wrześniu 1941 r. powstał jeden z najbardziej przejmujących aresztanckich utworów poetyckich zatytułowany Rozważanie Mszy Świętej w więzieniu.
Walki polskich oddziałów ochotniczych, w których istotną rolę odgrywali harcerze, toczyły się przeciwko sowieckim jednostkom pancernym próbującym szybkim atakiem zająć miasto.
Mimo wyraźnej dysproporcji liczebnej i ogniowej obrońcom udawało się skutecznie przez trzy dni niszczyć czołgi najeźdźców, głównie za pomocą butelek wypełnionych benzyną i naftą. Do historii przeszedł czyn Lipińskiej, gdy starała się ratować trzynastoletniego Tadka Jasińskiego, który za próbę podpalenia sowieckiego czołgu został przywiązany do stalowego tanku i użyty jako żywa tarcza.
Po latach we wstrząsającym opisie tak przedstawiła te chwile:
„Śmiercionośna maszyna toczy się naprzód, a ja, stępiała na wszystko, lecę prosto na nią. Nie słyszę okrzyku ścigającej mnie Danki [Bukowińskiej]… Przeraźliwy zgrzyt ślimaka… czołg staje tuż przede mną. Na łbie czołgu rozkrzyżowane dziecko, chłopczyk. Krew z jego ran płynie strużkami po żelazie. Zaczynamy z Danką uwalniać rozkrzyżowane, skrępowane gałganami ramiona chłopca. Nie zdaję sobie dokładnie sprawy, co się wokół dzieje. Z czołgu wyskakuje czarny tankista, w dłoni brauning – grozi nam: z sąsiedniego domu z podniesioną do góry pięścią wybiega młody Żyd, ochrypłym głosem krzyczy – o coś oskarża nas i chłopczyka. Dla mnie oni nie istnieją. Widzę tylko oczy dziecka pełne strachu… pełne męki. I widzę, jak uwolnione z więzów ramiona wyciągają się do nas z bezgraniczną ufnością”.
W pierwszych dniach listopada, w czasie masowych aresztowań obrońców miasta, została zatrzymana przez NKWD. Początkowo przetrzymywana w więzieniu w Grodnie, w marcu 1940 r. została przeniesiona do Mińska. Tam wśród wielu uwięzionych spotkała rodaków żyjących w przedwojennej Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej. Od nich, w celi więziennej, dowiedziała się o ich tragicznych losach, deportacjach, prześladowaniach, wreszcie o masowych mordach na Polakach realizowanych w ramach operacji antypolskiej NKWD lat 1937–1938. Wspominała później:
„Na Białorusi i w innych republikach sowieckich jeszcze nie przebrzmiały echa wielkiej czystki bolszewickiej 1936–1938. W więzieniach jest pełno śladów ofiar [Gienricha] Jagody, [Nikołaja] Jeżowa i kolejnych komisarzy spraw wewnętrznych. Podobno przez więzienia białoruskie przeszło w ciągu tych trzech lat 2 miliony ludzi. Teraz na przyjęcie napływającej do Mińska wielkiej liczby więźniów z Polski więzienie zostało opróżnione, jego ściany pochlapane wapnem. Ale mimo tego wypatrujemy za tym wapnem liczne imiona i nazwiska Polaków, obywateli sowieckich: Kazimierze, Wandy, Stanisławy, Witoldy, Jadwigi, Sienkiewicze, Pawłowscy, Makowscy, Józefowicze mówią nam, że nasze sprawy i przeżycia są dalszym ciągiem ich spraw i przeżyć”.
W celi kobiety modliły się wspólnie. Na podstawie tych modlitw opowiedzianych przez Lipińską jej matce we wrześniu 1941 r. powstał jeden z najbardziej przejmujących aresztanckich utworów poetyckich zatytułowany Rozważanie Mszy Świętej w więzieniu. Potem, kolejny raz więziona przez ZSRS, Lipińska nauczy tego wiersza wiele współtowarzyszek niedoli, także innych narodowości.
29 stycznia 1941 r. została skazana na dziesięć lat łagrów i piętnaście lat zsyłki. Atak niemiecki na Związek Sowiecki 22 czerwca 1941 r. spowodował ewakuację więzienia i tzw. marsz śmierci w kierunku wschodnim. Oprawcy z NKWD mordowali każdego słabego, każdego, kto się zatrzymał choćby na chwilę; mordowali także tych najsilniejszych, bo ci mogli zagrozić państwu sowieckiemu. Lipińska szczegółowo opisała ten makabryczny pochód:
„Drętwiejemy jak pod mroźnym podmuchem, ścieśniamy nasze szeregi, kobiety zasłaniają mężczyzn. […]. Enkawudyści odciągają od niej [Zuzi] Władka. Ona trzyma go mocno i odpycha ręce wrogów.
– Nie lzia! – krzyczy. – Eto moj syn!
– Proszę nie narażać siebie – mówi spokojnie Władek. Delikatnie uwalnia się z uścisku Zuzi.
– Powiedzcie mamie! – słyszymy jego głos skierowany do nas.
– Patrzmy na niego – woła Zuzia – może powie swe nazwisko.
Wysuwam się z Zuzią na brzeg szosy. Władek jest tuż – zaledwie o 20 kroków od nas. Przy nim dwaj enkawudyści z wyciągniętymi naganami.
– Łożis! – wrzeszczą.
Władek przyklękuje, żegnając się znakiem krzyża. Obalają go brutalnie i strzelają w tył głowy. Nazwiska jego nie znamy. Jak możemy zawiadomić matkę? Zawiadamiam wszystkie matki Polki, Litwinki, Białorusinki, że w owe dni 24, 25, 26 czerwca 1941 roku na trakcie mohylewskim padło z rąk Moskwy tysiące bezbronnych ich synów i córek”.
U kresu tego morderczego marszu miała być egzekucja wszystkich więźniów, na szczęście po dotarciu do Ihumenia (Czerwienia) Lipińskiej i kilkuset innym osobom, które podały się za więźniów kryminalnych, udało się uratować od zagłady. Przyjmuje się, że w tym „marszu śmierci” zginęło od 5 do 7 tys. osób. Po paru tygodniach tułaczki Lipińska wróciła do Warszawy, gdzie – po dwóch latach rozłąki – mogła się spotkać z rodzicami i siostrą.
Nie mieli tylko żadnych informacji od Lecha Sokołowskiego, syna i brata, absolwenta Politechnik Warszawskiej, inżyniera, doktora matematyki, pracownika i wynalazcy z Centrum Badań Balistycznych w Rembertowie, oficera rezerwy Wojska Polskiego. Tymczasem on już od ponad roku nie żył, zamordowany przez Sowietów w Katyniu.
Lipińska zaangażowała się w działalność Związku Walki Zbrojnej; przyjęła pseudonim „Danuta” na cześć siostry zmarłej w 1933 r. Podjęła pracę dydaktyczną w szkole handlowej i odzieżowej, a równocześnie angażowała się w prowadzenie tajnych kompletów. Po kilku miesiącach pobytu w stolicy skontaktowano ją z mjr. Józefem Świdą „Justynem”. Komenda Główna ZWZ zleciła mu zorganizowanie i prowadzenie akcji wywiadowczej na wschodzie, już poza granicami II RP. Po jego rekomendacji Lipińska została zastępcą szefa ekspozytury białoruskiej wywiadu dalekosiężnego KG ZWZ, a potem AK w Mińsku.
Przeszkolona, w styczniu 1942 r. wyruszyła na wschód. Tutaj w dużej mierze oparła swą pracę o kontakty z miejscowymi Polakami zawarte niegdyś w więzieniu (okazali się oni wielkimi patriotami, osobami chcącymi poświęcić się dla Ojczyzny, której na dobre wcale nie doświadczyli). Jej działalność, niezmiernie wysoko oceniana przez dowództwo, nie ograniczała się do Mińska i okolic – Lipińska delegowała swoich ludzi do Bobrujska, Mohylewa, Witebska. Sama także wyjeżdżała do tych miast, żeby przeprowadzać akcje wywiadowcze. Zżymała się, podobnie jak wielu jej współpracowników, że owoce ich pracy, bezcennej i związanej z wielkim ryzykiem, trafiają de facto do Sowietów, alianckich sojuszników, co w rezultacie zagraża niepodległości Polski. W końcu maja 1942 r. Lipińska została szefem Ekspozytury AK w Mińsku. W swojej pracy potrafiła skutecznie nawiązać kontakty z Białorusinami, którzy próbując budować niezależne struktury państwowe, współpracowali z Niemcami. Jedną z osób, do których zdołała dotrzeć, był jej dawny wykładowca, profesor Politechniki Warszawskiej Wacław Iwanowski, piastujący w tym czasie funkcję burmistrza Mińska. Po ponownym wkroczeniu wojsk sowieckich na Białoruś Lipińska próbowała kontynuować swą działalność, przede wszystkim ewakuując do Generalnego Gubernatorstwa najbliższych współpracowników.
Wiosną 1944 r. została odznaczona przez Dowódcę AK Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. 25 lipca 1944 r. zaś aresztowana przez NKWD i oskarżona o szpiegostwo na rzecz Wielkiej Brytanii. Skazano ją na 6 lat pobytu w łagrze.
Ponownie w sowieckich łagrach
Na tym nie koniec. W 1950 r. przeszła brutalne śledztwo w więzieniu w Mińsku, gdzie była bita, torturowana, trzymana w karcerze.
„Moim obecnym mieszkaniem – zanotuje później – jest loch pod gmachem więzienia śledczego. Moja cela to maleńka na dwa kroki wszerz i wzdłuż cementowa dziupla. […]. Po jej ścianach spływają nitki wilgoci, na moją głowę i ramiona kapią krople zimnej wody. Usiąść nie wolno, trzeba stać frontem do judasza, zresztą jak tu siedzieć, kiedy na podłodze jest warstwa wody. Całodzienne wyżywienie to kubeczek zimnej wody i 200 gramów chleba. W nocy śledczy Kimmel bije mnie ręką po twarzy, a pałką po całym ciele, rozdeptuje mi stopy, rzuca na ścianę i podłogę, kopie, depcze. […] W lochu nie ma żadnego stołka, a przecież całą noc stałam na śledztwie. […] W nocy bita i znieważana nie mdleję, nie jęczę, nie upadam na duchu, bo ratuje mnie dar święty, z nieba mi zesłany – twórczość. Przypływają do mnie fale bogactwa słów polskich, słowa układają się w rymowane zdania, zdania w burzliwe wiersze”.
12 maja 1951 r. Trybunał Wojsk MWD Okręgu Białoruskiego wydał na nią wyrok: 25 lat łagrów.
Jak wspomina kpt. AK Henryk Żuk, przetrwanie przez Lipińską wszystkich tych strasznych przeżyć „było możliwe dzięki żarliwej wierze, dającej jej mocne wsparcie psychiczne”. Poniżej fragment jednego z wierszy napisanych w łagrach, noszącego tytuł Rozważania rekolekcyjne:
„Wybrałeś mnie, o Panie,
spośród ludzi wielu,
lecz ja grzeszna nie mogę spełnić Twego celu
i gubię zawierzone mi talenty boskie…
O przebacz sercu memu, że zbyt kocha Polskę”.
O tym, jaką rolę odgrywała Lipińska wobec współwięźniarek, zaświadczyła Aniela Dziewulska, żołnierz wileńskiej AK, a w przyszłości profesor astronomii. W liście do Anny Sokołowskiej 23 grudnia 1955 r. tak opisywała rolę jej córki w sowieckich obozach:
„była dla nas tam i Matką, i Przewodnikiem, i Dobrym Duchem. Jest to naprawdę najpiękniejsza Postać, którą miałam szczęście poznać, nie mówiąc już o tym, że zawdzięczam Jej tak bardzo dużo – nauczyła mnie ona kochać ludzkie błędy i iść do ludzi wtedy, gdy tego potrzebują. […] Tak wiele z nas z chęcią opóźniłoby swój powrót, byleby p[ani] Grażyna mogła wcześniej wrócić”.
Po śmierci Józefa Stalina w 1953 r. warunki w obozach poprawiły się nieco. Trzy lata później zaczęto zmniejszać wyroki. Dla Polaków zaświtała nadzieja na powrót do Ojczyzny. We wrześniu 1956 r. list Anny Sokołowskiej do ówczesnego premiera ZSRS Nikołaja Bułganina nieoczekiwanie przyniósł pozytywny rezultat. Pięćdziesięcioczteroletnia Lipińska, po przeżyciu w sowieckich więzieniach i łagrach łącznie czternastu lat, 15 października 1956 r. mogła powrócić na rodzinną ziemię.
Życie w PRL
Kiedy znalazła się w domu w Warszawie, okazało się, że jej młodsza siostra Stefania – sądzona w 1948 r. w procesie Stanisława Kasznicy, komendanta głównego Narodowych Sił Zbrojnych – po dziesięciu latach właśnie opuściła peerelowskie więzienie z kompletnie zrujnowanym zdrowiem.
Lipińska znalazła zatrudnienie w Bibliotece Głównej Politechniki. Pracowała tam przez dwadzieścia lat, jednocześnie działając społecznie w Komitecie Pomocy Repatriantom, w dziale poszukiwań. Kiedy przyjeżdżały do Warszawy transporty więźniów uwolnionych z ZSRS, ona była na dworcu, spisywała nazwiska tych, którzy pozostali „na nieludzkiej ziemi”, notowała adresy łagierne.
Nieustannie była inwigilowana przez Służbę Bezpieczeństwa, która wobec niej działała razem z KGB Białoruskiej SRS na podstawie planu wspólnych przedsięwzięć agenturalno-operacyjnych z 11 marca 1961 r. W archiwalnej dokumentacji czytamy:
„W zainteresowaniu Służby Bezpieczeństwa MSW PRL pozostaje Lipińska Grażyna – b[yły] rezydent Delegatury Dalekiego Wywiadu AK, utrzymująca kontakty korespondencyjne z osobami zamieszkującymi w BSRS. W celu ustalenia charakteru tych kontaktów przewiduje się […] obserwację agenturalną Lipińskiej i zainwigilowanie korespondencji jej kontaktów wykorzystywanych przez nią jako pośredników korespondencyjnych z BSRS. KGB przy radzie Ministrów BSRS skieruje do PRL pozostającego na jego łączności agenta «Julia» z odpowiednim zadaniem. Agent «Julia» zna osobiście Lipińską”.
Z tego zapisu wynika, jak poważnie traktowano rozpracowanie Lipińskiej, skoro KGB skierowało do Polski specjalnego agenta. W notatce służbowej z 7 stycznia 1963 r. MSW PRL informowało sowieckich towarzyszy:
„W rezultacie operacyjnej obserwacji […] ustalono, że wymieniona obecnie nie prowadzi żadnej antysocjalistycznej działalności. Jest chorowita i w zasadzie poza miejsce swego zamieszkania nigdzie nie wychodzi. Utrzymuje jedynie kontakty z kobietami w starszym wieku, a treść prowadzonych przez nie rozmów nie nosi wrogiego charakteru. […] W związku z powyższym sprawa dot. Lipińskiej Grażyny została przez nas zaniechana i złożona do archiwum”.
Gdy w 1969 r. z inicjatywy Marii Wittek powstała Komisja Historii Kobiet w Walce o Niepodległość, po jej rejestracji przy Towarzystwie Miłośników Historii rok później Lipińska została jej przewodniczącą i funkcję tę pełniła do 1980 r. Najważniejszym dziełem tego naukowo-historycznego gremium była publikacja Słownika uczestniczek walki o niepodległość Polski 1939–1945. Poległe i zmarłe w okresie okupacji niemieckiej, którego pani Grażyna była współinicjatorką i współautorką.
W 1980 r. wstąpiła do NSZZ „Solidarność”, zamykając tą klamrą swe dwudziestowieczne dzieje, bliźniaczo podobne do losów Ojczyzny. W stanie wojennym wspomagała działaczy związku – zdelegalizowanego przez władze komunistyczne – w ich działalności konspiracyjnej.
Jeszcze na początku lat sześćdziesiątych zaczęła spisywać swoje wspomnienia z lat 1939–1956, od walk o Grodno poczynając, na uwolnieniu z ZSRS kończąc. Gotowy maszynopis krążył po domach warszawskiej inteligencji i wywoływał ogromne wrażenie na czytelnikach. Profesor Barbara Otwinowska, więźniarka PRL-u, uważała, że te wspomnienia są dla Polaków równie ważne, jak dla Rosjan Archipelag GUŁag Aleksandra Sołżenicyna. W 1988 r. wydała je oficyna Editions Spotkania w Paryżu pod zaczerpniętym z III części Dziadów tytułem Jeśli zapomnę o nich…Książka była również czytana w Radiu Wolna Europa. Lipińska opisała własne losy, jednak nie skupiała się na sobie. To znakomicie literacko napisana opowieść o ludziach, głównie kobietach, represjonowanych przez dwa totalitaryzmy; wiele z przytoczonych tam życiorysów mogłoby posłużyć za kanwę fascynującego filmu fabularnego.
Szczególne miejsce w sercu autorki i zanotowanych wspomnieniach zajęli Białorusini i Białoruś. Im poświęciła wiele ciepłych słów. Jest też Lipińska pierwszym polskim autorem, który upomniał się o pamięć ofiar operacji antypolskiej NKWD 1937–1938. Ona wprawdzie nie znała jeszcze tej nazwy, nie szacowała liczby ofiar, ale zapamiętane przez nią postaci, ich losy są wielkim wołaniem o sprawiedliwość i pamięć o Polakach z Mińska i ziemi mińskiej z okresu przedwojennego, wojennego i powojennego. W zakończeniu wspomnień czytamy:
„Wielkie Księstwo Litewskie, powalone u bram Polski, to jak trup brata na progu domu. Nie wolno nam zapominać o tej ziemi, nie wolno nam nie kochać jej narodów. Jeśli dziś, wykrwawieni i osaczeni, nie jesteśmy w stanie walczyć z bronią w ręku o ich wolność, to musimy walczyć mieczem tęsknoty i wiary w sprawiedliwość Bożą, w sprawiedliwość Historii i w słowa Unii Horodelskiej: «Miłość rządzi państwami, miłość łączy narody»”.
W 1989 r. za swoje wspomnienia Lipińska otrzymała nagrodę londyńskich „Wiadomości”, a dwa lata później Nagrodę im. Jerzego Łojka.
W 1980 r. wstąpiła do NSZZ „Solidarność”, zamykając tą klamrą swe dwudziestowieczne dzieje, bliźniaczo podobne do losów Ojczyzny. W stanie wojennym wspomagała działaczy związku – zdelegalizowanego przez władze komunistyczne – w ich działalności konspiracyjnej. Przechowywała podziemne druki, uczestniczyła w nielegalnych spotkaniach i wykładach, nawiązała kontakty z polskimi środowiskami niepodległościowymi na emigracji.
Znów w Niepodległej
W wolnej Polsce blisko współpracowała z harcerstwem; stała się autorytetem dla wielu harcerek i harcerzy. Jej imię przyjęła Drużyna ZHR w Stalowej Woli.
Grażyna Lipińska zmarła 30 listopada 1995 r. Została pochowana z honorami wojskowymi na cmentarzu św. Katarzyny na warszawskim Służewie, obok rodziców i siostry. W ostatnich miesiącach życia została awansowana do stopnia podpułkownika. Za swą bogatą działalność odznaczona m.in., prócz wspomnianego wcześniej Orderu Virtuti Militari, Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Kawalerskim Orderu „Polonia Restituta” i Krzyżem Walecznych.
W Bibliotece Głównej Politechniki Warszawskiej znajduje się tablica z tekstem:
„…Niech jej wierność ideałom będzie wzorem dla tych, którzy studiują i pracują w murach tej Uczelni”.
Profesor Otwinowska tak ją opisała:
„Nie poddała się nigdy «poprawności» niektórych kręgów unikających słowa «Patriotyzm». Przeciwnie, to słowo i tę ideę głosiła publicznie przy różnych okazjach, zwłaszcza w swych licznych kontaktach z młodzieżą szkolną i akademicką, zdając sobie sprawę z tego, że ma do tego prawo, poświadczone jej własnym życiem i cierpieniami tych, o których nie pozwalała zapomnieć”.
Tekst pochodzi z numeru 11/2020 „Biuletynu IPN”