Nie zobaczyli się już nigdy. List, pisany do Kozielska, wydobyty ze stosu tysięcy poskręcanych ciał polskiej armii, ściśniętych w wielu rzędach, zrzucanych do dołów śmierci, odnalazł Józef Mackiewicz.
Nie zobaczyli się już nigdy. Ten list pisany do Kozielska, wydobyty ze stosu tysięcy poskręcanych ciał polskiej armii, ściśniętych w wielu rzędach, zrzucanych do dołów śmierci, odnalazł Józef Mackiewicz. Był świadkiem ekshumacji masowych grobów polskich oficerów, przysłany za zgodą polskiego rządu z delegacją dziennikarzy, po tym jak niemieckie radio 13 kwietnia 1943 r. podało informację o „odkryciu” miejsca kaźni nieopodal Smoleńska. Niemcy prawdopodobnie wiedzieli o tej zbrodni już latem 1942 roku, kiedy do polskich robotników, pracujących w okolicach Katynia dla III Rzeszy przy budowie wojskowych obiektów, zaczęły docierać informacje od miejscowej ludności – nie zrobili wtedy nic, zajęci realizacją planu Barbarossa: zdobywania przestrzeni życiowej dla Rzeszy niemieckiej. Jednak z uwagi na ilość udokumentowanych źródeł i relacji świadków, to 17/18 lutego 1943 roku przyjmuje się jako moment odkrycia miejsca kaźni polskiej armii.
Jednym ze świadków, który przekazał Niemcom informację o katyńskich dołach śmierci, był Parfien Kisielew. Na podstawie rozmowy z nim Józef Mackiewicz przytoczył bieg zdarzeń:
„W marcu, kwietniu roku 1940 na stację Gniezdowo koło Smoleńska, o 4 kilometry od Katynia, codziennie przybywał pociąg, złożony z trzech wagonów i parowozu. Z wagonów tych wyładowywano oficerów polskich. Wyładowywano do samochodów więziennych, znanych zarówno w Smoleńsku, jak całej Rosji pod nazwą „czernyj woron” (czarny kruk) [z zasłoniętymi oknami]. Do Katynia chodziło ich trzy. Przodem jechała ciężarówka z rzeczami, za nią „czernyje worony”, zaś karawanę zamykał samochód osobowy z urzędnikami NKWD. Ponieważ oficerowie przywożeni byli z rzeczami, wynika z tego, że do ostatniej chwili nie wiedzieli, co ich czeka”.
„Tu leży armia” – napisał Mackiewicz. Armia polska: polskie orzełki, Krzyże Virtuti Militari, mundury, pasy. Każdą ofiarę mordu można było rozpoznać po dystynkcjach, medalikach, krzyżykach, czasem po dokumentach i listach, po notatkach. Ginęli w strasznych męczarniach. Wielu było skrępowanych sznurami, pokłutych bagnetami:
„każdy umierał długie minuty, każdy zastrzelony był indywidualnie, każdy czekał swojej kolejki, każdy wleczony był nad brzeg grobu, tysiąc za tysiącem! Być może w oczach skazańca układano w grobie poprzednio zastrzelonych towarzyszy, równo, w ciasne szeregi, może przydeptywano je nogami, ażeby mniej zajmowali miejsca. I tu doń strzelano w tył głowy”.
Niemcy prawdopodobnie wiedzieli o tej zbrodni już latem 1942 r., kiedy do polskich robotników, pracujących dla Rzeszy w okolicach Katynia, zaczęły docierać informacje od miejscowych. Wtedy jednak, zajęci realizacją planu Barbarossa, nie zrobili nic.
Preludium
17 września 1939 r., po wkroczeniu wojsk sowieckich na wschodnie terytorium Rzeczypospolitej, Związek Radziecki wystosował notę o zaprzestaniu istnienia państwa polskiego. Odpowiedzią strony polskiej było zerwanie stosunków dyplomatycznych z Moskwą. W ciągu kilku tygodni agresji sowieckiej do niewoli dostało się niemal 250 tysięcy polskich żołnierzy. W zawierusze wojennej część uciekła, część została zwolniona, w rękach NKWD pozostało około 125 tysięcy, wielu przeniesiono do obozów pracy. Utworzono również obozy specjalne dla oficerów (w Starobielsku i Kozielsku) oraz dla żandarmerii, policji, straży granicznej (w Ostaszkowie). Łącznie przetrzymywano tam niemal 15 tysięcy polskich oficerów. W takiej formie obozy te istniały do wiosny 1940 roku, kiedy polscy oficerowie zostali wywiezieni w nieznanym kierunku.
Jak zginęli?
5 marca 1940 r. szef NKWD Ławrientij Beria wystąpił z wnioskiem o rozstrzelanie Polaków przetrzymywanych w obozach jenieckich i więzieniach. Tego samego dnia Stalin zatwierdził rozkaz o zamordowaniu łącznie 14 700 przetrzymywanych przez sowietów polskich jeńców wojennych i 11 tysięcy polskich obywateli uznanych za „kontrrewolucjonistów”. Dla ponad 4 tysięcy oficerów z Kozielska na miejsce mordu sowieci wyznaczyli Las Katyński. Na wykonanie wyroku Stalin czekał jeszcze do kwietnia, aż odmarznie ziemia, żeby łatwiej i sprawniej grzebać ciała, a potem posadzić na nich las.
Dlaczego Stalin podpisał wyrok na Polaków?
Zostali skazani na okrutny mord: bez sądu i bez wyroku, tylko dlatego, że byli Polakami. Stalin przekonał się, że polscy oficerowie nie przejdą na stronę ZSRS i byliby poważną przeszkodą dla eksportu rewolucji bolszewickiej. Eksterminacja Polaków była więc czyszczeniem pola i zarazem rewanżem za rok 1920, kiedy Polska zatrzymała pochód Armii Czerwonej na Zachód – wspominał o tym m.in. prof. Stanisław Swianiewicz; nie zginął w katyńskim lesie, ponieważ wycofano go z transportu z Kozielska do Katynia. Kiedy Armia Czerwona przegrała bitwę warszawską 15 sierpnia 1920 r., Lenin powiedział:
„Polskę opanujemy i tak, gdy nadejdzie pora. Przeciwko Polsce możemy zawsze zjednoczyć cały naród rosyjski i nawet sprzymierzyć się z Niemcami.”
I dodał:
„Wszystko tam, w Europie, było do wzięcia. Lecz Piłsudski i jego Polacy spowodowali gigantyczną, niesłychaną klęskę sprawy światowej rewolucji”.
Niemiecka ekshumacja – sowieckie i amerykańskie raporty
29 marca 1943 r. rozpoczęły się prowadzone przez prof. Gerharda Buhtza, dyrektora Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki Uniwersytetu Wrocławskiego, prace ekshumacyjne niemieckiej komisji. Przy pomocy miejscowej ludności wydobywane z masowych grobów ciała przenoszono do drewnianego budynku. Kiedy 11 kwietnia przyjechała do Katynia pierwsza polska delegacja, wśród wydobytych 160 osób rozpoznano dwóch generałów: Mieczysława Smorawińskiego i Bronisława Bohaterewicza.
„Tu leży armia” – napisał Mackiewicz. Armia polska: polskie orzełki, Krzyże Virtuti Militari, mundury, pasy. Każdą ofiarę mordu można było rozpoznać po dystynkcjach, medalikach, krzyżykach, czasem po dokumentach i listach, po notatkach. Ginęli w strasznych męczarniach.
Efektem pracy powołanej przez III Rzeszę komisji, złożonej ze specjalistów medycyny sądowej z krajów okupowanych przez Niemcy i z neutralnej Szwajcarii, która przebywała w Katyniu od 28 do 30 kwietnia 1943 r., był ogłoszony w sierpniu raport Amtliches Material zum Massenmord von Katyn, jednoznacznie przypisujący mord na polskich oficerach Stalinowi. W tym samym czasie na terenie masowych grobów pracowała polska komisja. Jej pracę nadzorował Kazimierz Skarżyński, sekretarz generalny Komisji Technicznej Polskiego Czerwonego Krzyża. Przebywał tam również przedstawiciel metropolity krakowskiego ks. Stanisław Jasiński, obecna była grupa dziennikarzy, w której znaleźli się m.in. polscy pisarze: Ferdynand Goetel, autor raportu z miejsca zbrodni, i Józef Mackiewicz, autor zbioru dokumentów dotyczących mordu katyńskiego. PCK przygotował w czerwcu 1943 r. Sprawozdanie poufne przekazane do polskiego rządu w Londynie. Obie komisje: polska i niemiecka ustaliły, że bezpośrednią przyczyną śmierci polskich oficerów był strzał w tył głowy z broni krótkiej, kaliber 7,65.
Kiedy jesienią 1943 roku Niemcy zostali wyparci przez Armię Czerwoną z okolic Katynia, NKWD spreparowało „dowody”, podrzucając m.in. niemieckie gazety z 1941 roku. Efektem działającej na terenie lasu katyńskiego komisji sowieckiej Nikołaja Burdenki było ogłoszenie w styczniu 1944 roku raportu sowieckiego Truth about Katyn, przypisującego winę za mord na Polakach Niemcom.
W 1951 r. Izba Reprezentantów Kongresu USA powołała komisję pod kierownictwem Raya Johna Maddena, której śledztwo spotkało się z ostrym sprzeciwem władz ZSRS i PRL. Ogłoszony w lipcu 1952 r. raport wskazywał jednoznacznie na winę sowietów.
„W istocie byliśmy zmuszeniu do nadużywania dobrego imienia Anglii w takim samym celu, w jakim mordercy użyli drzewek sosnowych, czyli dla ukrycia zbrodni…”, napisał Owen O’Malley, ambasador W. Brytanii przy rządzie polskim w Londynie.
Cyniczna gra Stalina
Kiedy po podpisaniu 31 lipca 1941 r. paktu Sikorski-Majski o odnowieniu stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim oraz utworzeniu na terytorium ZSRS armii polskiej, strona polska prowadziła z Moskwą rozmowy dotyczące odnalezienia niemal 15 tysięcy naszych obywateli, Stalin cynicznie rozgrywał polską dyplomację. Mając krew tysięcy obywateli polskich na rękach, raz mówił, że wrócili już oni do kraju, potem sugerował, że pewnie uciekli do Mandżurii. Poszukiwania trwały, a oficjalne rozmowy zostały zawieszone aż do 13 kwietnia 1943 roku, kiedy niemieckie radio podało oficjalną informację o odkryciu masowych grobów polskich oficerów w katyńskim lesie przypisując tę zbrodnię Stalinowi.
Na mocy rozkazu z 5 marca 1940 r. zginęło łącznie ok. 22 tys. obywateli polskich: oprócz kadry wojskowej byli to członkowie policji, Korpusu Ochrony Pogranicza, leśnicy, funkcjonariusze wywiadu, sądownictwa, duchowni różnych wyznań, ziemianie, artyści, naukowcy. Mieli marzenia i plany, jak Zbigniew Przystasz, którego zapiski odnaleziono w dołach śmierci:
„Pragnąłbym, ażeby Bóg umożliwił mi powrót (wraz ze wszystkimi) do Polski, do normalnych warunków pracy – ażebym skończył prawo, mógł zrealizować zamierzenia swoje odnośnie [do] rodziny – a potem – potem […] pracować naukowo choć z amatorstwa, a jak będzie to możliwe, fachowo. A przy tym życie moje tak ułożyć, aby ono mi dawało maksimum korzyści moralnych, fizycznych, materialnych, ażebym mógł rozwijać i swój charakter, swój umysł, swe ciało, ażebym się ożenił z piękną, dobrą i kochaną kobietą, ażebym miał z nią dzieci – takie, o jakich nieraz marzyłem; proszę Cię Boże i o to, bym miał kawałek ziemi swojej z zagrodą gdzieś w swoich kochanych stronach sanockich, gdzie bym mógł odpocząć z daleka od […] gwaru miejskiego. Ażebym ten dom swój i otoczenie jego miał według swego wypieszczonego ideału, żeby w nim była piękna, duża biblioteka, przeze mnie urządzona, którą bym w części przekazał na użytek publiczny, a w części swej rodzinie. Boże! Proszę Cię o to, by rodzice moi, brat mój i siostra również kontynuowali swe życie według Świadectwa ofiar swych najpiękniejszych zamierzeń i według swych zamysłów i woli. Lecz przede wszystkim proszę Cię o to, by to się działo tylko – jeśli to jest możliwe, Boże – w ramach Wielkiej, Nowej i Potężnej Polski!”
Jeden rozkaz zniszczył te marzenia. Jeden rozkaz zniszczył elitę, najlepszą część narodu polskiego, której brak do dziś jest boleśnie odczuwalny przez Polskę.
Doły śmierci w Katyniu, Miednoje i Charkowie miały być grobem niepodległej Rzeczpospolitej – miał powiedzieć 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu Prezydent Lech Kaczyński. Nie zdążył. Samolot z polską delegacją lecącą na obchody 70. rocznicy mordu katyńskiego rozbił się niedaleko katyńskiego lasu, pod Smoleńskiem.
Kłamstwo katyńskie było nie tylko mitem założycielskim PRL. W początkowym okresie pojałtańskim stało się jedną z podwalin tego systemu. Obok zimnej wojny, milczące i cyniczne moralne status quo w sprawie Katynia zostało jednym z filarów powojennego systemu, niczym cyrograf podpisany krwią polskich oficerów.
Zginęli dwa razy: „mordowanie” prawdy
Sprawa Katynia to wciąż nie zabliźniona rana II wojny światowej i nie osądzony mord. Ludobójstwo dokonane z rozkazu Stalina na polskich oficerach w Katyniu dla Hitlera stało się pretekstem do skłócenia aliantów po klęsce pod Stalingradem, Stalinowi posłużyło za pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z rządem polskim w Londynie. Kłamstwo katyńskie było nie tylko mitem założycielskim Polski Ludowej. W początkowym okresie pojałtańskim stało się jedną z podwalin tego systemu. Obok zimnej wojny, milczące i cyniczne moralne status quo w sprawie Katynia zostało jednym z filarów powojennego systemu, niczym cyrograf podpisany krwią polskich oficerów. Już 24 maja 1944 roku Owen O’Malley, ambasador Wielkiej Brytanii przy rządzie polskim w Londynie, napisał:
„W istocie byliśmy zmuszeniu do nadużywania dobrego imienia Anglii w takim samym celu, w jakim mordercy użyli drzewek sosnowych, czyli dla ukrycia zbrodni (…). Czy nie jest tak, że teraz stajemy w obliczu niebezpieczeństwa oszukiwania nie tylko innych, ale i siebie samych? Czyż nie na nas spadnie przekleństwo świętego Pawła odnoszące się do tych, którzy widzą zbrodnie i «nie płoną gniewem»?”
Każda próba dochodzenia do prawdy o Katyniu po 1945 roku była aktem heroizmu. Wiedziały o tym rodziny pomordowanych oficerów: za to, że ich krewni byli oficerami sanacyjnej Polski, ojczyzna ludowa obdarzyła ich „specjalną troską i nadzorem”, czytaj wilczym biletem na starcie.
Ludzie szukający prawdy narażeni byli na szykany ze strony Służby Bezpieczeństwa. Spotykali się potajemnie, w domach i kościołach. Tak jak rodziny katyńskie skupione wokół ks. Stefana Niedzielaka. Kapelan rodzin katyńskich przez lata był nękany groźbami ze strony SB, zginął w styczniu 1989 na plebanii od ciosu w tył głowy. Sprawcy do dziś nie zostali ujęci.
Choć 13 kwietnia 1990 r. Moskwa przyznała się do zbrodni na polskich oficerach w Katyniu, to już 21 grudnia 2004 r. utajniono 116 ze 184 tomów śledztwa, łącznie z decyzją o jego umorzeniu (z 21 września 2004 r.). 5 marca 2005 r. Rosja zamknęła śledztwo, a sześć dni później wydała oświadczenie, że zbrodnia katyńska nie nosi znamion ludobójstwa, była natomiast przestępstwem pospolitym, dlatego ulega przedawnieniu. 16 kwietnia 2012 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka ogłosił wyrok, w którym nazwał zbrodnię katyńską „zbrodnią wojenną popełnioną przez władze ZSRS”.
***
Zbrodnia katyńska nie doczekała się osądzenia na forum międzynarodowym, dlatego po umorzeniu śledztwa rosyjskiego w Polsce, od 30 listopada 2004 roku, prowadzone jest przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN w Warszawie śledztwo o sygn. S 38/04/Zk dotyczące Zbrodni Katyńskiej. Według pionu śledczego IPN decyzja o wszczęciu polskiego śledztwa klasyfikuje mord katyński – bezprawne i umyślne pozbawienie życia prawie 22 tysięcy polskich jeńców wojennych oraz cywilów – za zbrodnię wojenną oraz zbrodnię przeciwko ludzkości i ludobójstwo.