Miłośnik muzyki
Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie muzyką. Szczególnie ukochał sobie skrzypce. Zamiłowanie to sprawiło, że w 1933 r. wyjechał do Warszawy. Tam złożył egzamin wstępny do Państwowego Konwersatorium Muzycznego w Warszawie i został przyjęty do klasy skrzypiec na tzw. kurs średni, który prowadził wybitny polski muzyk i pedagog prof. Józef Jarzębski. Niestety z powodów finansowych Kratko musiał po pierwszym roku nauki przerwać studia. Niemniej w kolejnych latach swoją pasję rozwijał dość mocno, gdyż w latach 60. XX w. był wstanie „wykładać skrzypce” najpierw w Zespole Szkół Muzycznych I stopnia w Warszawie im. Stanisława Moniuszki, a następnie w zespole Szkół Muzycznych nr 4 im. Karola Szymanowskiego w Warszawie.
Komunista
Cofnijmy się jednak do lat 30. XX wieku. Oprócz miłości do muzyki Józef miał jeszcze jedną, być może silniejszą. Była nią komunistyczna ideologia. Kratko „zakochał się” w niej prawdopodobnie dzięki swojemu rodzeństwu, które dość mocno weszło w struktury różnych komunistycznych organizacji. Dzięki nim Józef, jeszcze jako młodzieniec, został najpierw działaczem Rewolucyjnego Związku Niezamożnej Młodzieży Szkolnej. Następnie przyjęto go w szeregi Komunistycznego Związku Młodzieży Zachodniej Ukrainy, a po przeprowadzce do Warszawy do Komunistycznego Związku Młodzieży. Ponadto w 1935 r. został członkiem Komunistycznej Partii Polski, w której funkcjonował pod ps. „Józef”, „Heniek” i „Kola”.
Jego kapepowscy przełożeni zdecydowali, że w Warszawie Kratko będzie propagował komunistyczne idee wśród młodzieży. Ponadto kolportował ulotki propagandowe czy też ochraniał partyjne wiece, organizowane z okazji Święta Pracy, rocznicy Rewolucji Październikowej czy też dnia „3 L”, tj. rocznicy śmierci Róży Luksemburg, Karola Liebknechta i Włodzimierza Lenina. To właśnie podczas jednej z takich akcji został zatrzymany i skazany na karę jednego roku pozbawienia wolności.
Ostatecznie na początku 1936 r. „Kola” opuścił więzienie, gdyż polski parlament przyjął w tamtym czasie ustawę amnestyjną. Niemniej w 1937 r. ponownie trafił do więzienia i był przetrzymywany w warszawskim Centralniaku. Tym razem różne nadzwyczajne wydarzenia nie pomogły mu i do wiosny 1939 r. przebywał za kratami.
Gdy wreszcie opuścił areszt KPP i jej przybudówki już nie istniały. Józef nie rozpoczynał zatem żadnej politycznej aktywności tylko skupił się na pracy zarobkowej. Został wtenczas zatrudniony legionowskiej fabryce „Podkowa”. Tam pracował do wybuchu II wojny światowej.
Po napaści Niemiec na Polskę został powołany do służby w I Warszawskim Batalionie Obrony Narodowej, gdzie pełnił rolę łącznika motocyklowego. W trakcie jednej z misji został ranny i kolejne tygodnie przeleżał w szpitalu. Gdy jesienią 1939 r. opuścił lecznicę wyjechał, wraz ze swoją ówczesną żoną do ZSRS.
Żołnierz i partyzant
W „ojczyźnie światowego proletariatu” początkowo nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Najpierw przebywał we Lwowie, gdzie próbował wznowić przerwane przed kilku laty studia muzyczne. Później udał się do Anapy. Tam prowadził wymianę korespondencji z Kominternem, w której prosił o skierowanie go do okupowanej Polski celem prowadzenia jakiejś komunistycznej działalności. Wreszcie po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 r. próbował zaciągnąć się do Armii Czerwonej.
Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie muzyką. Szczególnie ukochał sobie skrzypce. Zamiłowanie to sprawiło, że w 1933 r. wyjechał do Warszawy. Tam złożył egzamin wstępny do Państwowego Konwersatorium Muzycznego w Warszawie.
Pomysłów tych nie udało mu się jednak zrealizować. Niemniej kierownictwo Komunistycznej Międzynarodówki zdecydowało, że Kratko rozpocznie służbę w tworzącej się w drugiej połowie 1941 r. armii dowodzonej przez gen. Władysława Andersa. Do jego najważniejszych zadań należało wówczas prowadzenie komunistycznej agitacji w szeregach tego wojska. Plan ten spalił jednak bardzo szybko na panewce. Trudno było bowiem namawiać na komunizm ludzi, którzy poznali ten system od najgorszej strony, zbrodniczej strony. Z tego powodu Kratko opuścił Armię Andersa już na początku 1942 r.
W kolejnych miesiącach „Kola” przebywał w m. Engels, gdzie pracował jako traktorzysta. Dopiero w maju 1943 r. wyjechał do Sielc n. Oką, gdzie komuniści formowali 1. Dywizję Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. W szeregach tej jednostki poczuł się wreszcie dość swobodnie i zaczął piąć się po szczeblach oficerskiej kariery. Służył tam jako tzw. oficer polityczno-wychowawczy w 1. pułku piechoty. Zresztą w jednostce tej brał udział w bitwie pod Lenino, która miała miejsca 12-12 października 1943 r.
Oprócz miłości do muzyki Józef miał jeszcze jedną, być może silniejszą. Była nią komunistyczna ideologia. Kratko „zakochał się” w niej prawdopodobnie dzięki swojemu rodzeństwu, które dość mocno weszło w struktury różnych komunistycznych organizacji.
Po jej zakończeniu został jednak przesunięty do jednostki specjalnej, jaką był Polski Samodzielny Batalion Specjalny (PSBS), w którym na początku 1944 r. otrzymał stanowisko zastępcy dowódcy ds. polityczno-wychowawczych. W oddziale tym służył do maja 1944 r. Wówczas przesunięto go do Polskiego Sztabu Partyzanckiego, a następnie został zrzucony na okupowaną jeszcze przez Niemców Lubelszczyznę. Tam dołączył do oddziału „Jeszcze Polska nie zginęła”, którym dowodził Robert Satanowski. Kratko po latach wspominał swoje ówczesne zadania w następujący sposób:
„Muszę stwierdzić, że już w tym czasie istniała wokół tych oddziałów [„Jeszcze Polska nie zginęła” – P.Sz.] atmosfera jakiejś niejasności. […] I trzeba tu niedwuznacznie powiedzieć, że oficerów 1. Armii do oddziałów Satanowskiego posłano nieprzypadkowo i nieprzypadkowo wszystkie stanowiska zastępców do spraw politycznych zostały obsadzone przez ludzi z batalionu szturmowego. Chodziło o to, by przez aparat polityczny wpływać na właściwą linię rozwoju ugrupowania”.
Zadanie to udało się wykonać i w lipcu 1944 r. Józef wyjechał do opanowanego przez Armię Czerwoną Lublina, gdzie włączył się w budowę struktur Milicji Obywatelskiej. Okazał się zresztą na tyle sprawnym funkcjonariuszem, że został inspektorem Krajowym Komendy Głównej MO, do którego kompetencji należało kontrolowanie poszczególnych, terenowych jednostek MO.
Jego rola wzrosła jeszcze bardziej, gdy w imię „zasług” objął funkcję szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach. Był na tym stanowisku na tyle sprawny, że w 1947 r. był przez kilka dni kandydatem na szefa bezpieczniackiego wywiadu.
Jego służba musiała się wówczas spodobać jego przełożonym, gdyż 1 czerwca 1945 r. objął stanowisko szefa Inspektoratu KG MO, a niecałe dwa miesiące później skierowano go na stanowisko komendanta wojewódzkiego MO w Katowicach. Tam stał się jednym z najważniejszych funkcjonariuszy partyjnych śląskiej egzekutywy PPR.
Rola tego człowieka wzrosła jeszcze bardziej, gdy w imię „zasług” objął funkcję szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach. Był na tym stanowisku na tyle sprawny, że w 1947 r. był przez kilka dni kandydatem na szefa bezpieczniackiego wywiadu. Z tych planów jednak nic nie wyszło, a wywiadem pokierował inny weteran ruchu komunistycznego gen. Wacław Komar. Kratko został natomiast szefem Departamentu IV MBP, które represjonował i terroryzował robotników pracujących w różnych zakładach pracy na terenie całej Polski.