Adam Stefan Lewandowski: W październiku 1984 roku rozpocząłeś studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Jeszcze w tym samym roku natrafiłeś na dość ciekawą, jak to kiedyś ująłeś, ulotkę sygnowaną przez „NZS UW im. Józefa Piłsudskiego”. Skąd imię Marszałka Piłsudskiego przy Niezależnym Zrzeszeniu Studentów?
Andrzej Anusz: Pojawienie się Józefa Piłsudskiego przy nazwie NZS UW to charakterystyczna i długa historia. W pierwszym okresie działalności NZS-u, czyli w okresie jego legalnej działalności, ta tradycja była obecna, ale nie była tak eksponowana. Po wprowadzeniu stanu wojennego, część tych samych osób, którzy wówczas działali, a nie byli internowani i nie wyjechali za granicę, uległo pewnemu rozproszeniu. Obok tych osób pojawiła się druga grupa, młodszych osób.
AS: A wśród nich Ty…
AA: Tak, można mnie do tej grupy śmiało zaliczyć. Jak wspomniałeś, przyszedłem na UW w 1984 roku i byłem przekonany, działając jeszcze w licealnych podziemnych organizacjach wydających nielegalne gazety, że NZS działa w podziemiu. Okazało się, że tak nie jest. Byli poszczególni ludzie, którzy przyznawali się, że wcześniej działali, natomiast struktur podziemnego NZS-u nie było. W związku z tym nastąpiła nie tyle reaktywacja, co powołanie nowego, podziemnego NZS-u. I to zrobiła głównie grupa studentów z Wydziału Prawa. A dla podkreślenia i pokazania, że to jest coś nowego, a jednocześnie w pewnym sensie kontynuacja swoistego rodzaju ducha starego NZS-u, ale z nowymi twarzami, podpisali pierwsze ulotki – sygnowane razem z Międzyzakładowym Robotniczym Komitetem „Solidarności” – „NZS UW im. Józefa Piłsudskiego”.
ASL: W Twojej książce „Wokół Marszałka” opisujesz nawet dokument bezpieki, która na podstawie tej ulotki sprawie operacyjnego rozpracowania nielegalnych struktur NZS-u nadała kryptonim „Marszałek”.
AA: Bezpieka rozpoczęła rozpracowywanie naszej grupy pod kątem przynależenia do niej Agnieszki Romaszewskiej i Jarosława Guzego. W jednym z raportów, o którym wspominasz, pisali o tym, że na terenie warszawskich uczelni pojawiają się ulotki sygnowane przez NZS UW Józefa Piłsudskiego. I rzeczywiście - kryptonim sprawy , którą założyli, aby rozpracować grupę, nosił nazwę „Marszałek”. Ostatecznie okazało się, że Agnieszka Romaszewska i Jarosław Guzy już w omawianym okresie do NZS-u nie należeli. Agnieszka Romaszewska oczywiście działała w podziemiu, ale bardziej poza uczelnią. Od tej pory wszystkie już działania inwigilacyjne bezpieki wobec studentów UW nosiły kryptonim „Marszałek”.
ASL: No właśnie. Wiemy, kim dla komunistów był Marszałek – kryptonimem jednej z wielu spraw. A kim był dla Was?
AA: Piłsudski był dla nas sztandarem w walce o wolność – dosłownie i w przenośni, o czym później. Piłsudski, w najgorszym okresie walki z komunizmem, był dla nas symbolem niepodległości, jednoznaczności, twardej polityki antykomunistycznej. Myśmy Piłsudskiego dodali do nazwy naszej organizacji nawiązując do przedwojennej nazwy UW, czyli Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego (Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 26 sierpnia 1935 r. nadał Uniwersytetowi Warszawskiemu nazwę „Uniwersytet Józefa Piłsudskiego w Warszawie” – przyp. ASL). Tak więc mieliśmy świadomość, że nazwa „NZS UW im. Józefa Piłsudskiego” rzeczywiście do końca nie była precyzyjna, ale już od początku tak się przyjęło i tak zostało. I w tym najcięższym okresie podziemnego NZS-u, czyli w latach 1984-88, przy wszystkich dokumentach, ulotkach, odezwach funkcjonowała właśnie ta nazwa. Później patron zszedł na plan dalszy z uwagi na to, że zaczęto ujednolicać nazwy NZS wszystkich uczelni w kraju, a inne nie miały patronów.
ASL: Chyba jednak najważniejszym symbolem obecności Józefa Piłsudskiego w Waszych działaniach jest ogromny i słynny transparent z napisem „Uniwersytet Warszawski Józefa Piłsudskiego”.
AA: Tak, w latach 1987-89 był to jeden z głównych symboli NZS UW. Pamiętam, że podczas pielgrzymki Papieża w 1987 r. do Polski w Warszawie byliśmy właśnie z tym transparentem. Traktowaliśmy go jako pewnego rodzaju nasz sztandar. Na demonstracjach wokół niego skupiało się bardzo dużo ludzi. Zdarzało się, że musieliśmy go bronić…
ASL: …i nigdy nie został zdobyty?
AA: Nigdy! W okresie strajków w 1989 wisiał na bramie UW. To był dla nas bardzo ważny symbol.
ASL: Komuniści zacierali wszelkie ślady obecności przedwojennej Polski i idei niepodległościowej w społeczeństwie. Niszczyli zbiory biblioteczne, pomniki itd. Skąd wiedziałeś o tym, że UW ma patrona w postaci Józefa Piłsudskiego?
AA: Z przedwojennych materiałów, książek, z domu…
ASL: Tradycja rodzinna? To ona wpłynęła na Twoją działalność?
AA: Tak, i tu możemy rozróżnić dwie historie. Pierwsza to nawiązanie do okresu przedwojennego. Pradziadek, Antoni Anusz, był piłsudczykiem, posłem II RP, a wcześniej członkiem Organizacji Bojowej PPS. Wydawał dużo publikacji na temat Marszałka i polityki w ogóle. Wszystkie jego pozycje książkowe miałem u siebie. On był jedną z pierwszych osób, która rozpoczęła taką akcję podkreślenia roli Piłsudskiego w historii. Można powiedzieć, że był pierwszym hagiografem Marszalka. Poświęcił mu kilka politycznych broszur. I właśnie te książki przechowywałem w jednym miejscu razem z drukami drugiego obiegu.
ASL: Często udostępniałeś mieszkanie w celach działań opozycyjnych. Jak udawało ci się to wszystko ukryć przed bezpieką? Przecież to nie lada wyzwanie w tamtym okresie.
AA: Miałem wszystko w jednej torbie. Dzięki temu łatwiej można było w szybki sposób ukryć całą nielegalną publicystykę. Chowałem to na ogólnodostępnym korytarzu klatki schodowej domu, w którym mieszkałem.
ASL: Wróćmy do twojego rodzinnego domu. Mamy 100. rocznicę największego zwycięstwa polskiego oręża w XX w. Co Antoni Anusz robił w 1920 roku?
AA: W kwestii zwycięstwa nad bolszewikami Antoni Anusz uważał, że główną w tym rolę odgrywał Józef Piłsudski. Mój pradziadek miał w tym okresie poważną rolę. Był szefem komisji wojskowej w Sejmie, czyli siłą rzeczy miał stały kontakt z Marszałkiem. Zresztą Piłsudskiego znal z OB PPS od 1903 i być może to sam Marszałek zasugerował, aby Antoni Anusz został szefem tej komisji. Do tego Antoni Anusz był zastępcą członka Rady Obrony Państwa, a potem został członkiem Rady, najważniejszego organu podczas wojny. Po trzecie był szefem komórki propagandowej ROP. Więc Antoni Anusz to była jedna część tradycji. Druga część to Armia Krajowa. Mój ojciec był zaprzysiężonym członkiem AK – Kedywu siedleckiego.
ASL: Jak generalnie w NZS-ie podchodzono do pamięci historycznej? Jak obchodziliście ważne dla niepodległej Polski rocznice?
AA: NZS, jak cała opozycja, wpisywał się w tzw. politykę rocznic. Rozróżnialiśmy dwie pule rocznic. Jedna to rocznice ogólnokrajowe, które uważaliśmy za ważne i obchodziliśmy je w formie zamawianych mszy, druków, ulotek, demonstracji. To oczywiście Święto Konstytucji 3 maja i 11 listopada – to daty fundamentalne. Druga pula to nasze wewnętrzne, środowiskowe święta. To 17 lutego – rejestracja NZS-u i marzec 1968. Na końcu pragnę podkreślić i przypomnieć jeszcze jedną niezwykle ważną rzecz. NZS to była pierwsza legalna, podkreślam, legalna z punktu widzenia PRL organizacja, która w swoim programie miała hasło odzyskania przez Polskę niepodległości.
ASL: Pamiętajmy o tym. Dziękuję za rozmowę.