Spowodowała ona także, że Polska stała się jednym z trzech krajów bloku wschodniego, jakie podczas kilkuletniego światowego tournée odwiedzili artyści afroamerykańskiego zespołu muzycznego Everyman Opera. Chodziło o słynną inscenizację opery Georga Gershwina z roku 1935 – Porgy and Bess.
Rokossowski na amerykańskim przedstawieniu
Składający się niemal z dziewięćdziesięciu osób zespół przyjechał do Warszawy prosto z Moskwy 20 stycznia 1956 r. Stolica Polski była sześćdziesiątym siódmym z kolei miastem na świecie, w którym gościli artyści. Znakiem czasów było to, że władze nadały wydarzeniu odpowiednią rangę i oprawę. Oficjalnego powitania dokonali m.in. przedstawiciele Ministerstwa Kultury i Sztuki. Wziął w nim także udział ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Joseph E. Jacobs. Inaugurujące cykl występów w stolicy przedstawienie odbyło się cztery dni później w Sali Opery Warszawskiej (dzisiejszy Teatr Muzyczny Roma) i miało podniosły charakter. O randze wydarzenia świadczył fakt, że przybyli na nie członkowie Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR, rządu i Rady Państwa, w tym m.in. Jakub Berman, Józef Cyrankiewicz, Franciszek Jóźwiak, Zenon Nowak, Edward Ochab, Roman Zambrowski, Aleksander Zawadzki, Piotr Jaroszewicz i Konstanty Rokossowski.
Notki i artykuły na temat pobytu Amerykanów w Warszawie, okraszane odpowiednimi fotografiami, wzmagały rozbudzone apetyty amatorów muzyki i teatru w całym kraju. Dla melomanów kilka zdań na temat Porgy and Bess było informacją wyczekiwaną i pożądaną.
Zamieszczane w gazetach codziennych lakoniczne zazwyczaj notki i artykuły na temat pobytu Amerykanów w Warszawie, okraszane odpowiednimi fotografiami, wzmagały rozbudzone apetyty amatorów muzyki i teatru w całym kraju, ale też wszystkich ciekawych czegoś innego, aniżeli to, co na co dzień oferowały rodzime instytucje kultury i sztuki. Te krótkie formy prasowe były często czymś zupełnie innym, aniżeli podawane rutynowo, podobne do siebie sążniste „standardowe” teksty, dotyczące życia politycznego czy sytuacji gospodarczej. Dla melomanów kilka zdań na temat Porgy and Bess było informacją wyczekiwaną i pożądaną.
Amerykanie w „Stalinogrodzie”
Pomimo, że według pierwotnego planu artyści zza oceanu mieli występować tylko w Warszawie, już w trakcie pobytu zespołu w stolicy uzgodniono, że odwiedzi on także Górny Śląsk. Od 4 do 7 lutego Amerykanie wystąpili w Stalinogrodzie w sześciu spektaklach wystawionych na deskach Teatru Śląskiego, natomiast 5 lutego dwukrotnie zaprezentowali się szerokiej publiczności w miejscowej Hali Parkowej, w recitalach estradowych, złożonych m.in. ze znanych standardów muzyki amerykańskiej. Należy dodać, że w przedstawieniach teatralnych uczestniczyła Wielka Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia. Ponadto wchodzący w skład Opery muzycy akompaniujący śpiewakom, w tym pianista Lorenzo Fuller, zagrali w mieszanym składzie (pod nazwą Zespół Lorenzo Fullera) wraz z muzykami polskiego Zespołu Jazzowego Zygmunta Wicharego repertuar jazzowy w Filharmonii Śląskiej. Co istotne, materiał ten został zarejestrowany przez Polskie Nagrania.
Wszystkie występy – zarówno warszawskie, jak i te w Stalinogrodzie – były entuzjastycznie przyjęte przez publiczność i krytykę. Na Górnym Śląsku występy Everyman Opera obejrzało łącznie jedenaście i pół tysiąca widzów, ale chętnych do zdobycia biletów na jedno z przedstawień operowych lub estradowych było kilka razy więcej. Niestety, nie można było zmienić wcześniej ustalonego programu pobytu i liczby zaplanowanych spektakli. Zespół musiał przecież kontynuować tournée.
… artystom zza Oceanu zgotowano burzliwą owację
7 lutego w stalinogrodzkim Klubie Oddziału Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce zorganizowane zostało spotkanie członków Everyman Opera z „przedstawicielami społeczeństwa śląskiego”. Wieczorem zaś odbyło się ostatnie przedstawienie Porgy and Bess, po którym, jak donosiła prasa, „artystom zza Oceanu zgotowano burzliwą owację. Przy długo niemilknących brawach wniesiono na scenę kosze i wiązanki kwiatów”.
Już w trakcie pobytu zespołu w stolicy uzgodniono, że odwiedzi on także Górny Śląsk. Od 4 do 7 lutego Amerykanie wystąpili w Stalinogrodzie w sześciu spektaklach wystawionych na deskach Teatru Śląskiego.
Następnego dnia, rano, serdecznie żegnani na stalinogrodzkim dworcu przez oficjeli i nowych wielbicieli, Amerykanie wyjechali do Czechosłowacji. W Pradze czekali na nich kolejni widzowie.
Pobyt Everyman Opera na Śląsku, podobnie jak jego wcześniejsze występy w Warszawie, okazał się w ówczesnej polskiej rzeczywistości czymś niecodziennym. Wyjątkowość tę odmalował na swój sposób Zdzisław Hierowski, krytyk i historyk literatury, redaktor naczelny kwartalnika „Śląsk Literacki”, który oceniając zachowanie stalinogrodzkiej publiczności pisał w jednej z recenzji:
„nie bez żenady myślimy o tych tłumach gapiów, które na każdym kroku otaczały egzotycznych aktorów, tarasowały wejście do hotelu, wybałuszały na nich oczy jak na cyrkowe osobliwości. Swoje – usprawiedliwione zresztą – zainteresowanie mogliby manifestować na pewno bardziej dyskretnie w sposób dla obiektu admiracji mniej krępujący”.
W czasie mroźnej zimy 1956 r., jak się miało okazać – ostatniej zimy stalinizmu, występy zespołu rzeczywiście dały polskiej publiczności nieco egzotycznego ciepła. W szerszym zaś kontekście wizyta amerykańskich artystów w Polsce była jeszcze jednym symbolem i oznaką zachodzących już, ale też mających dopiero nastąpić w kraju zmian.