Po 1945 r. intensywny rozwój przemysłu na Górnym Śląsku przyczynił się do rozbudowy miast. Powstały ponadto nowe ośrodki miejskie z osiedlami określanymi mianem sypialń, zasiedlane w większości przez ludność napływową. Niemałe znaczenie miała możliwość uzyskania godziwej płacy i mieszkania, na czym zyskiwały osoby przybywające z regionów o charakterze rolniczym (m.in. Podkarpacia, Lubelszczyzny, Podlasia i ziemi kieleckiej).
Sytuacja na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim
Śląsk i sąsiednie Zagłębie postrzegano jako region bogaty. Szczególnie dobrze płatna była praca w górnictwie. Po wojnie powstało kilkanaście nowych kopalń, ponieważ gospodarka PRL opierała się na węglu, który był ważnym towarem eksportowym. Dlatego też w 1979 r. wydobycie tego surowca sięgnęło 200 mln ton. Oprócz tego otwarto nowe zakłady hutnicze, z Hutą „Katowice” w Dąbrowie Górniczej na czele, a także fabryki samochodów małolitrażowych w Bielsku-Białej i Tychach oraz nowe elektrownie i inne zakłady przemysłowe.
Świat pracy oczekiwał wsparcia ze strony Kościoła, który był „głosem niemających głosu”. Szczególnie ważną rolę odgrywały pielgrzymki stanowe do Piekar Śląskich, podczas których ludzi pracy bronili bp Herbert Bednorz i arcybiskup krakowski Karol Wojtyła.
Niemałą rolę odgrywała komunistyczna propaganda, która na wszelkie możliwe sposoby werbowała mieszkańców rolniczych regionów do zamieszkania na tym terenie. W środkach przekazu ciągle mówiono o wydobytych tonach węgla i surówce stali, pracy górników i hutników. Chętnie transmitowano Dzień Górnika. Województwo katowickie pokazywano jako region o rozwiniętej infrastrukturze i dobrym zaopatrzeniu, dzięki któremu życie jest bogate i kolorowe. Tę część Polski zaczęto wręcz określać mianem Katangi.
Jednostronna ówczesna propaganda nie informowała o kosztach takiego stanu rzeczy: o niedzielnej pracy górników, nacisku na produkcję kosztem człowieka i jego bezpieczeństwa oraz zanieczyszczeniu środowiska. Sprzeciw mieszkańców regionu budziła także postawa władz wojewódzkich, która uniemożliwiła papieżowi Janowi Pawłowi II odwiedzenie Górnego Śląska podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1979 r.
Ślązaków i Zagłębiaków nie informowano o wydarzeniach w innych regionach Polski, co było szczególnie widoczne w lipcu i sierpniu 1980 r. W tym czasie robotników górnośląskich i zagłębiowskich przedstawiano jako ludzi sumiennych, pracowitych, gotowych poprzeć władzę i rząd. Wskutek tego część społeczeństwa zarzucała mieszkańcom województwa katowickiego bierność i brak jedności z resztą kraju.
Jednakże ludność aglomeracji katowickiej i Rybnickiego Okręgu Węglowego musiała się mierzyć z licznymi problemami, wśród których szczególnie dał się we znaki czterobrygadowy system pracy w górnictwie, wprowadzony w 1977 r. Doprowadził on do osłabienia życia rodzinnego. Pojawiało się także wiele trudności natury socjalnej, płacowej oraz związanych z organizacją i bezpieczeństwem pracy. Sytuację pogarszała okoliczność, że ówczesne związki zawodowe nie spełniały swojej roli.
Dlatego też świat pracy oczekiwał wsparcia ze strony miejscowego Kościoła, który był „głosem niemających głosu”. Szczególnie ważną rolę odgrywały pielgrzymki stanowe do Piekar Śląskich, podczas których ludzi pracy bronili bp Herbert Bednorz i arcybiskup krakowski Karol Wojtyła.
Pierwsze lata działalności w Jastrzębiu (do 1979 r.)
Obrońcą ludzi pracy był także ks. Bernard Czernecki, od 1974 r. proboszcz parafii św. Katarzyny w Jastrzębiu Górnym, która w tym czasie liczyła ok. 42 tys. wiernych. Jastrzębie przypominało wielki plac budowy – w tym czasie powstawały nowe osiedla mieszkaniowe zasiedlane przez pracowników pięciu powstałych wówczas kopalń1.
Szczególny autorytet wśród górników ks. Czernecki zyskał po strajku w kopalniach jastrzębskich, który rozpoczął się 18 czerwca 1978 r. Wówczas górnicy z kopalni „Jastrzębie” i „Moszczenica” nie podjęli pracy z powodu zaległości w wypłacie wynagrodzenia oraz sprzeciwu wobec przymusu pracy w niedziele.
W tej sytuacji najważniejszym zadaniem stała się budowa kościoła, ponieważ dotychczasowa infrastruktura parafialna była niewystarczająca. Nabożeństwa odprawiano w kościele św. Katarzyny oraz w stodole zaadaptowanej na kaplicę pw. świętych Apostołów Piotra i Pawła. W tym czasie zostały oddane do użytku nowe osiedla, m.in. Pionierów (ukończone w 1972 r.), Gwarków (ukończone w 1973 r.), Arki Bożka (ukończone w 1973 r.), Morcinka (ukończone w 1979 r.) i Staszica (ukończone w 1981 r.).
Nabożeństwa z kościoła parafialnego zostały przeniesione pod kaplicę św. Jana Nepomucena znajdującą się przy głównej alei miasta. W Mszach św. brało udział nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Ksiądz Czernecki wspominał, że:
„miasto było sparaliżowane. Nic nie jeździło – służby parafialne przepuszczały tylko karetki pogotowia i straż pożarną”.
Działalność kapłana nie podobała się ówczesnej władzy, dla której Jastrzębie miało być wzorcowym miastem socjalistycznym. Nabożeństwa zostały zatem uznane za nielegalne, a ks. Czernecki był uważany za osobę wywołującą konflikty. Jasne stało się bowiem, że:
„okazałe pochody pierwszomajowe […] w porównaniu z «Nepomucenem» to były krople w morzu wiernych, którzy przychodzili pod figurkę świętego – szczególnie na pasterki czy rezurekcje”.
Zezwolenie na budowę kościoła udało się ostatecznie uzyskać 5 kwietnia 1974 r. Według ks. Czerneckiego zostało ono „wydarte” i „wymodlone”. Jednakże nie był to koniec kłopotów, ponieważ szybko ujawnił się problem drogi dojazdowej na plac budowy. Władze nie dawały zgody na jej powstanie. Została ona doprowadzona dopiero w 1982 r. Problemem było także znalezienie odpowiedniego gruntu i zgromadzenie materiałów budowlanych. Władze proponowały wybudować kościół na placu przy reprezentacyjnej ulicy miasta oraz w miejscu kościoła ewangelickiego. Udało się jednak uzyskać grunt na niewielkim wzniesieniu (stąd mówi się o „kościele na Górce”). Przed rozpoczęciem prac budowlanych na miejsce budowy kościoła została przeniesiona figura św. Jana Nepomucena. Właściwe prace ruszyły 22 czerwca 1976 r., a już dnia 4 grudnia tego samego roku bp Bednorz poświęcił dolny kościół.
Szczególny autorytet wśród górników ks. Czernecki zyskał po strajku w kopalniach jastrzębskich, który rozpoczął się 18 czerwca 1978 r. Wówczas górnicy z kopalni „Jastrzębie” i „Moszczenica” nie podjęli pracy z powodu zaległości w wypłacie wynagrodzenia oraz sprzeciwu wobec przymusu pracy w niedziele. Strajkujących dosięgły represje: zwolnienie dyscyplinarne kilkudziesięciu górników i przeniesienie części pozostałych na gorzej płatne stanowiska.
Górnicy byli zostawieni samym sobie, ponieważ związki zawodowe, adwokaci i radcy prawni doszukiwali się w ich działaniach prowokacji politycznej. Dlatego też 29 czerwca 1978 r. protestujący zwrócili się o pomoc do ks. Czerneckiego, który wygłosił specjalny apel. Podczas nabożeństwa mówił:
„Po Jastrzębiu rozchodzi się wieść, że niektóre kopalnie zwalniają górników za niepodjęcie pracy w niedzielę. Nie zjechali do kopalni na znak protestu. Są zmęczeni. To grozi wypadkiem. Chcą odpoczywać w niedziele. Chcemy wiedzieć, czy to jest skandaliczna prawda, czy tylko plotka. Dlatego prosimy, aby zwolnieni zgłosili się na probostwo. Musimy wiedzieć, ilu jest zwolnionych i za co. Jeśli to, co pracownicy górnictwa mówią, jest prawdą, poinformuję o tym ks. biskupa ordynariusza Herberta Bednorza, Sekretariat Prymasa Polski i samego ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jeśli będzie to konieczne – sprawa pójdzie na szczebel rozmów Watykan – PRL. A gdy zajdzie taka potrzeba, to w jedną niedzielę w całym Jastrzębiu ogłosimy kolektę przeznaczoną na pomoc dla skrzywdzonych górników. Wszyscy wiedzą dobrze, że na każdej Mszy świętej niedzielnej i świątecznej jest szpicel. Nakazuję mu, by nasze słowa zaniósł tam, gdzie trzeba. Żeby wszystko i dokładnie powtórzył tym, którzy go przysłali. Amen”.
Podobny apel ks. Czernecki wygłosił po Mszach św. w niedzielę 2 lipca. Ale dyscyplinarne zwolnienia nie zostały cofnięte. Stało się to możliwe dopiero po kazaniu wygłoszonym tydzień później. Zwolnieni górnicy zostali przywróceni do pracy. Czas strajku został im zaliczony na poczet urlopu bezpłatnego. Ksiądz Czernecki poinformował o tym bp. Bednorza 11 lipca. Wówczas biskup katowicki chciał poznać opinię górników na temat kapłana, który się za nimi wstawił. W odpowiedzi usłyszał, że mają „proboszcza z jajami”. Reakcja Bednorza była zaskakująca:
„Myślałem – wspominał później ks. Czernecki – że biskup mnie zruga. Tymczasem wpadł w uniesienie i powiedział: «Ty, powtórz to jeszcze raz». Moje słowa serdecznie go ubawiły. Odpowiedziałem: «Mówią, że nasz proboszcz to jest chłop z jajami». Biskup ściągnął brwi, ale twarz miał ciągle uśmiechniętą i zaczął mnie uspokajać. Mówił: «Ty nie możesz się tym gorszyć. Tak górnicy gadają ze sobą. To jest ich język». Nagle spoważniał i spytał mnie jeszcze raz: «Ty, ale oni naprawdę tak mówią?» Odpowiedziałem trzeci raz – naprawdę tak mówią. Wtedy biskup z całą energią rzekł: «To wiesz, co ci powiem? W ich języku to znaczy więcej niż honorowy górnik. Oni uważają cię… za kamrata». I to jest dla mnie największe podziękowanie. Teraz wiem, że górnicy mają mnie za swojego”.
Probostwo w parafii NMP Matki Kościoła (od 1979 r.)
W 1979 r. bp Bednorz utworzył parafię pw. NMP Matki Kościoła w Jastrzębiu-Zdroju, obejmującą nowe osiedla. W momencie powstania liczyła ona 55 tys. wiernych. Probostwo objął ks. Czernecki.
Rok później (28 sierpnia 1980 r.) wybuchły strajki, które według ks. Czerneckiego miały charakter solidarnościowy. Były one wyrazem poparcia górników dla stoczniowców z Gdańska i ze Szczecina. Strajk rozpoczął się w Kopalni „Manifest Lipcowy” i szybko ogarnął pozostałe zakłady Jastrzębia. Podczas protestu nie sprzedawano alkoholu, a na wieżach, bramach i szybach zostały wywieszone flagi narodowe.
Jednym z postulatów robotników Jastrzębia było podanie w mediach informacji, że również oni strajkują. Jednakże władza nie informowała o tym mieszkańców kraju. Ksiądz Czernecki wspominał potem:
„w telewizji pokazują fedrujących górników, którzy wykonują plany w kopalniach”.
Dlatego też protest był kontynuowany przez kolejne dni.
Szybko jednak dały o sobie znać zwątpienie i zniechęcenie strajkujących, którzy stracili wiarę w zwycięstwo. Protestujący mieli wątpliwości dotyczące sensu strajku. Oprócz braku informacji w mediach niemałe znaczenie miał też brak doradców, ci byli bowiem w Gdańsku i Szczecinie. Aktyw zawodowy straszył strajkujących górników konsekwencjami. W tej sytuacji robotnicy zwrócili się o pomoc do ks. Czerneckiego, który tak to zapamiętał:
„Niedziela. Już wychodziłem z Mszą świętą do ołtarza, gdy przybiegli posłańcy, wśród nich Jan Bożek. Pytali gorączkowo, co mają robić. Strajk się łamie. Ludzie siedzą, są coraz bardziej rozdrażnieni. Zagranica milczy o strajkach górników. Radio i telewizja nawet jednym słowem nie wspominają, że śląskie kopalnie stoją. Między strajkującymi coraz więcej prowokatorów i szpiclów. Na znak, że nie są prowokatorami, moi przybysze z butów wyciągnęli biało-czerwone opaski z pieczątką Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Odpowiedziałem krótko – należy od zaraz przejść na strajk okupacyjny. Zamknąć kopalnię przed ludźmi niepożądanymi. Może Duch Święty mnie natchnął, kto wie…”
Górnicy posłuchali swojego proboszcza i przeszli na strajk okupacyjny. W tym czasie ks. Czernecki poradził także robotnikom, aby podczas rozmów ze stroną rządową opisali sytuację kopalni „tak, jak potrafią”. Wspominał:
„Uspokajałem: «Mówcie prosto. Mówcie po swojemu. Jak robotnicy. Bez kompleksu. Oni mają tylko piękne słowa. Wy macie fakty i argumenty. Nie musicie pięknie mówić, tego się po was nikt nie spodziewa. To by was ośmieszyło. Mówcie po naszemu, po robociarsku. Wracajcie z błogosławieństwem»”.
Podczas strajków duszpasterze parafii NMP Matki Kościoła odprawiali Msze św. i sprawowali sakramenty dla strajkujących w kopalniach.
Księdza Czerneckiego 1 września 1980 r. prosił o pomoc zastępca wojewody Zdzisław Gorczyca, który wyraził niepokój z powodu strajku 49 kopalń. Proboszcz odpowiedział na to:
„Jak pan wie, wróciłem z kopalni «Moszczenica». Mogę pana uspokoić. Górnicy przystąpią do rozmów. Byłoby dobrze zmienić skład komisji, aby nie musieli patrzeć na tych, którzy ich upodlili. Nie mają do nich zaufania”.
Negocjacje rozpoczęły się 2 września 1980 r. Następnego dnia o 5.40 rano zostały podpisane Porozumienia Jastrzębskie. Dzięki nim m.in. został zniesiony – poprzez wprowadzenie wolnych sobót i niedziel – czterobrygadowy system w kopalniach. Po 25 latach pracy górnicy mogli przejść na emeryturę, a do cechowni wróciły figury św. Barbary. Za realizację postanowień Porozumień Jastrzębskich była odpowiedzialna Międzyzakładowa Komisja Robotnicza, która początkowo miała siedzibę na probostwie parafii NMP Matki Kościoła. Na plebanii były ponadto przechowywane dokumenty związkowe oraz sztandary „Solidarności”. Jedynie oryginał Porozumień trafił – z powodu ryzyka rewizji ze strony Służby Bezpieczeństwa – do parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Jastrzębiu-Zdroju. Ksiądz Czernecki organizował specjalne katechezy dla związkowców. Jeszcze w 1980 r. bp Bednorz mianował go kapelanem „Solidarności”2.
Wskutek wprowadzenia stanu wojennego działalność Związku została w grudniu 1981 r. zawieszona, a wielu działaczy internowano. Ksiądz Czernecki nie zostawił robotników i sprzeciwił się nawet komisarzowi wojskowemu ppłk. Mirosławowi Mirowskiemu. Uzasadniał to tak:
„Górnicy, robotnicy – są tak samo bezbronni tak jak ja. Górników, robotników nie opuszczę. Mowy nie ma. Oni nigdy nie zdradzili Kościoła. I ja ich nie zdradzę. Jeśli ktoś będzie chciał im zrobić krzywdę, będę protestował. Pójdę w pierwszym szeregu i możecie mnie zastrzelić. Proszę bardzo. Proszę o stały kontakt z panem”.
Dzięki staraniom kapłana kilku działaczy związkowych ukrywało się na probostwie parafii „na Górce”, a niektórzy z nich zostali zatrudnieni jako pracownicy parafialni. W tym czasie duszpasterze parafii „na Górce” przyczynili się także do rozwiązania strajków będących odpowiedzią na wprowadzenie stanu wojennego. Szczególny udział mieli w tym księża Krzysztof Ryszka i Piotr Płonka. Dzięki temu nie było ofiar śmiertelnych, lecz jedynie kilku rannych w Kopalni „Manifest Lipcowy”. Podczas stanu wojennego ks. Czernecki organizował ponadto pomoc dla rodzin internowanych, co stało się możliwe dzięki filii Biskupiego Komitetu Pomocy Uwięzionym i Internowanym. W tym czasie ks. Czernecki zainicjował Msze za Ojczyznę i Ludzi Pracy. Pierwsza została odprawiona 21 marca 1982 r.
Za swoją działalność ks. Czernecki był represjonowany, a w 1983 r. został umieszczony na liście „księży do likwidacji”. Prowadzono przeciwko niemu sprawę operacyjną o kryptonimie „Ravioli/Klecha”. Głównymi zarzutami wysuwanymi wobec kapłana były spotkania nielegalnej „Solidarności” w parafii oraz rozpowszechnianie treści „wrogich” PRL. Proponowano mu pracę w duszpasterstwie polonijnym lub podjęcie dalszych studiów. Jak wspominał, na przełomie stycznia i lutego tegoż roku otrzymał wiadomość, że może uniknąć „procesu pokazowego i rewizji na plebani”, jeśli w ciągu pięciu dni opuści Polskę:
„Biskup powiedział «Musisz sam podjąć decyzję, pamiętając o tym, do czego zdolna jest SB». Powiedziałem biskupowi, że «Ojczyznę mam tylko jedną i innej szukać nie będę»”.
W ramach sprawy „Ravioli/Klecha” władze komunistyczne naciskały na biskupa katowickiego, aby usunął ks. Czerneckiego z Jastrzębia-Zdroju. Jednak gospodarz diecezji się nie ugiął, proboszcz bowiem cieszył się jego zaufaniem. Na mocy amnestii postępowanie przeciwko duchownemu zostało umorzone 19 sierpnia 1983 r.
Sytuacja socjalna i społeczna na Górnym Śląsku stawała się coraz gorsza. Dawał o sobie znać brak podstawowych towarów. Było to odczuwalne także w rzekomo lepiej zaopatrzonych sklepach górniczych. Jednocześnie łamano Porozumienia Jastrzębskie, co przejawiało się popieraniem systemu czterobrygadowego poprzez wyższe pensje dla górników pracujących w soboty i niedziele. Dyrektorzy kopalń i pracownicy dozoru nadal byli aroganccy wobec robotników.
Jastrzębie-Zdrój wciąż było wielkim placem budowy. Brakowało mieszkań, przedszkoli, żłobków i przychodni czy kina z prawdziwego zdarzenia. Dlatego też sprzeciw budziła budowa przez kopalnie ośrodków wypoczynkowych, stadionów i klubów sportowych. Coraz bardziej dawały o sobie znać patologie społeczne na czele z przemocą i alkoholizmem.
Za swoją działalność ks. Czernecki był represjonowany, a w 1983 r. został umieszczony na liście „księży do likwidacji”. Prowadzono przeciwko niemu sprawę operacyjną o kryptonimie „Ravioli/Klecha”. Głównymi zarzutami wysuwanymi wobec kapłana były spotkania nielegalnej „Solidarności” w parafii oraz rozpowszechnianie treści „wrogich” PRL.
Na początku 1988 r. została wprowadzona podwyżka cen, która doprowadziła latem do wybuchu strajków. Rozpoczęły się one 15 sierpnia 1988 r. w Kopalni „Manifest Lipcowy”. Górnicy domagali się m.in. wyższych płac (szczególnie za pracę od poniedziałku do piątku), przywrócenia do pracy byłych działaczy związkowych, uszczuplenia administracji i zmniejszenia dozoru. Najważniejszym postulatem protestujących była legalizacja „Solidarności”. Wkrótce strajk podjęły także inne kopalnie w województwie katowickim (m.in. w Brzeszczach, Katowicach, Mysłowicach, Piekarach Śląskich, Żorach), a akcja protestacyjna rozszerzała się na cały kraj.
Strajki w 1988 r. poparł także ks. Czernecki, który sprowadził odpowiednich doradców mieszkających w tym czasie na probostwie. Wśród nich byli m.in. Henryk Sienkiewicz, Paweł Czartoryski oraz prawnicy: Jerzy Kurcyusz i Leszek Piotrowski. Wkrótce liczba strajkujących zmniejszała się z powodu trudnych warunków, rozłąki z rodziną oraz otoczenia zakładów przez ZOMO. Z tego ostatniego powodu w Kopalni „Moszczenica” górnicy zdecydowali się strajkować pod ziemią. Ksiądz Czernecki zapamiętał:
„Dostaję niepokojącą ulotkę, niby apel, częściowo adresowaną do mnie, z datą 25 sierpnia 1988 r. Strajkujący informują, że tracą nadzieję co do skuteczności dotychczasowego protestu i poprzedniego wieczoru zeszli drabinami w głąb kopalni. Podtrzymują swoje postulaty: legalizacja Solidarności i zapewnienie bezpieczeństwa biorącym udział w proteście. A w punkcie trzecim piszą: O spełnieniu naszych żądań prosimy poinformować nas za osobistym pośrednictwem ks. prałata Bernarda Czerneckiego, jako najwyższego i najbardziej wiarygodnego autorytetu moralnego [podkreślenie moje – D.S.]”.
Ksiądz Czernecki wraz z ks. Andrzejem Wieczorkiem podjęli negocjacje ze strajkującymi. Apelując o przerwanie protestu, ten pierwszy mówił do nich:
„Każdy z nas jest potrzebny wśród zdrowych i żywych, a nie wśród kalek czy martwych. Jako kapelan „Solidarności”, wasz duszpasterz, w poczuciu odpowiedzialności za los waszych dzieci, waszych rodzin, za los i życie każdego z was, proszę was, błagam, przerwijcie ten strajk”.
Ksiądz Czernecki uzyskał gwarancje bezpieczeństwa dla strajkujących górników. Dzięki temu protest został zakończony następnego dnia, a górnicy wyjechali na powierzchnię.
Strajki w Jastrzębiu zakończyły się 3 września 1988 r. Najdłużej protestowali górnicy w Kopalni „Manifest Lipcowy”, do której przybyli lider „Solidarności” Lech Wałęsa oraz ks. Henryk Jankowski. Skutkiem protestów były obrady „okrągłego stołu”.
W uznaniu zasług
Jako duszpasterz jastrzębskiej parafii „na Górce” ks. Czernecki znalazł się w centrum najważniejszych wydarzeń, jakie działy się wówczas na Górnym Śląsku. Dzięki swojej postawie cieszył się zaufaniem biskupów katowickich oraz górników. Od 2017 r. jest kawalerem Orderu Orła Białego, który otrzymał na mocy uchwały:
„w uznaniu znamienitych zasług dla Rzeczypospolitej jako niezłomnego kapelana «Solidarności», wspierającego duchowo i materialnie polskich górników, krzewiącego ideę walki o Polskę niepodległą i sprawiedliwą, a także za pogłębianie i propagowanie postaw patriotycznych”.
Tekst pochodzi z numeru 7-8/2021 „Biuletynu IPN”
1 „Jastrzębie” (budowa od 1956 r., wydobycie od 1962 r.), „Moszczenica” (budowa od 1957 r., wydobycie od 1965 r.), „Zofiówka, potem, od 1974 r. „Manifest Lipcowy” (budowa od 1961 r., wydobycie od 1969 r.), „Borynia” (budowa od 1963 r., wydobycie od 1971 r.) oraz „XXX–lecia PRL”, obecnie „Pniówek” (budowa od 1970 r., wydobycie od 1974 r.).
2 Funkcję tę ks. Czernecki pełnił do 2005 r.