Proszę czekać,
trwa ładowanie strony...

Przed i po 13 grudnia. Państwa bloku wschodniego wobec kryzysu w PRL 1980–1982, t.1

Autor: Łukasz Kamiński 2006

Jedną z najczęściej dyskutowanych po 1989 r. kwestii w polskim życiu publicznym są przyczyny i okoliczności wprowadzenia stanu wojennego w PRL. Dyskusja ta toczy się wokół dwu podstawowych zagadnień. Pierwsze z nich związane jest z sytuacją wewnętrzną – czy istniała szansa na wypracowanie modelu życia społeczno-politycznego w PRL uwzględniającego istnienie NSZZ „Solidarność”, czy też od początku konfrontacja była nieuchronna, a podpisanie porozumień sierpniowych obóz władzy traktował tylko jako taktyczne posunięcie, chwilowy wybór „mniejszego zła” – by odwołać się do słów Edwarda Gierka.

 

Podstawowe wnioski, płynące z publikowanych dokumentów, są następujące:

Związek Sowiecki najpóźniej w październiku 1980 r. przyjął za obowiazującą strategię polegającą na stanowczym odrzuceniu możliwości interwencji zbrojnej, natomiast na równoczesnym wywieraniu na przywódców PRL silnej presji, zmierzajacej do skłonienia ich do rozwiązania problemu „polskimi rękoma”. Strategia ta została zaakceptowana (aczkolwiek nie bez oporów ze strony np. Ericha Honeckera) przez pozostałe państwa bloku wschodniego. Nie zmieniono jej nawet w grudniu 1981 r., gdy, jak wynika z zachowanych dokumentów, gen. Jaruzelski sam zwrócił się z żądaniem udzielenia mu „wsparcia militarnego”.

Jedyną operacją o charakterze militarnym, jaką w związku z sytuacją w PRL przeprowadzono w latach 1980-1981, były ogłoszone na początku grudnia 1980 r. nieplanowane wcześniej manewry z udziałem CzAL, NAL, WP i Armii Sowieckiej. Stan gotowości wybranych jednostek odwołano dopiero w początkach 1982 r. Ćwiczenia te najprawdopodobniej miały stanowić zabezpieczenie dla przewidywanego wprowadzenia stanu wojennego w PRL. Zarówno szczupłość zaplanowanych sił, udział Wojska Polskiego, jak i deklaracja publicznego ich ogłoszenia (zgodnie z Aktem Końcowym KBWE) wskazują, iż w żadnym wypadku wydarzenie to nie może być traktowane jako element ewentualnej interwencji.

W momencie, gdy na Kremlu zdano sobie sprawę, iż rozwiązanie siłowe kryzysu w PRL nie jest możliwe pod przywództwem Stanisława Kani, co dokonało się na przełomie kwietnia i maja 1981 r., zamierzano przeprowadzić przy wsparciu „zdrowych sił” w PZPR operację zmiany lidera polskiej partii komunistycznej. Problemem jednak był fakt, iż obóz konserwatywny nie posiadał naturalnego lidera. Rozważane kandydatury (przede wszystkim Stefana Olszowskiego i Tadeusza Grabskiego) odrzucono. Pojawił się on dopiero na początku października 1981 r., gdy dostrzeżono różnicowanie się stanowisk pomiędzy Kania, a Jaruzelskim. W tej sytuacji pod kontrolą Moskwy dokonano zmiany I sekretarza KC PZPR podczas IV plenum KC (18 X 1981 r.).

O mentalności przedstawicieli „zdrowych sił” dobrze świadczy wypowiedź Stanisława Kociołka odnotowana pod konie września 1981 r., dotycząca stanu wojennego: „taka droga kosztować będzie być może tylko kilka tysięcy ofiar, podczas, gdy kontynuowanie dotychczasowego tak zwanego porozumienia prowadzić musi do rozlewu krwi, do morza krwi.”

Fakt braku woli ze strony przywódców ZSRR do przeprowadzenia interwencji zbrojnej nie oznacza, by rozwiązanie takie nie miało zwolenników wśród działaczy PZPR. Jednym z pierwszych działaczy PZPR, który zgodnie z zachowanymi dokumentami zasugerował potrzebę wkroczenia wojsk Układu Warszawskiego, był ówczesny I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Jeleniej Górze (a wkrótce minister do spraw współpracy ze związkami zawodowymi) Stanisław Ciosek. W notatce z jego rozmowy z konsulem generalnym NRD we Wrocławiu, przeprowadzonej w końcu października 1980 r., znalazł się następujący passus: „[Ciosek] nie wyklucza, że w przypadku niewykorzystania szansy wkroczenie wojsk będzie nieodzowne”. Znacznie bardziej otwarcie wypowiadał się np. ówczesny kierownik Wydziału Administracyjnego KC PZPR (nadzorujacego „resorty siłowe”) Michał Atłas, który już w styczniu 1981 r. stwierdził: „nie wiem, czy damy sobie radę własnymi siłami. Całkowicie zdaję sobie sprawę z tego, co to oznacza, gdy ktoś na moim stanowisku mówi to tak otwarcie”.

Pobierz