Proszę czekać,
trwa ładowanie strony...

Pamięć.pl 1/2014

2014

Rok z czwórką na końcu oznacza wiele rocznic ważnych dla najnowszej historii Polski. Przede wszystkim tych związanych z wydarzeniami sprzed siedemdziesięciu lat. Artykułem Marka Gałęzowskiego otwieramy w „Pamięci.pl” cykl tekstów poświęconych największej i jednocześnie budzącej szczególnie gorące spory operacji militarnej polskiego podziemia – akcji „Burza”.

 

Zakrojona na ogromną skalę, wymagała nie tylko sprawnej organizacji i perfekcyjnego wyczucia czasu (w sportowej nowomowie określa się to mianem „tajmingu”). Wymagała także sprzyjających uwarunkowań politycznych – a tych, jak wiadomo, w 1944 roku nie było. Czy zatem były wystarczające przesłanki do tego, by „Burzę” rozpoczynać? Do numeru dołączyliśmy kolejną broszurę akcji „Patroni naszych ulic” poświęconą generałowi Kazimierzowi Sosnkowskiemu – jednemu z krytyków akcji „Burza”.

Z kolei osiemdziesiąt lat temu, 26 stycznia 1934 roku, Polska i Niemcy podpisały deklarację o niestosowaniu przemocy. Rzeczpospolita była wtedy – jeszcze – silniejszą stroną w tej dyplomatycznej rozgrywce, a sama umowa stanowiła element politycznej strategii Józefa Piłsudskiego, obrazowo opisanej jako „siedzenie na dwóch stołkach”. Jakie znaczenie miała deklaracja i dlaczego nie zapobiegła wojnie – pisze Marcin Przegiętka.

Czasy konspiracji Polacy musieli sobie przypomnieć też w latach osiemdziesiątych, kiedy to władza rozpoczęła otwartą wojnę z własnymi obywatelami, ogłaszając stan wojenny. Wprawdzie i wcześniej różnorakie działania opozycji miały charakter niejawny, jednak po 13 grudnia 1981 roku porównanie atmos­fery z czasami okupacji niemieckiej czy radzieckiej stało się nad wyraz uzasadnione. Nielegalna bibuła, pseudonimy, lewe papiery, hasła, kurierzy i skrzynki kontaktowe. Wszystkie te konspiracyjne rekwizyty powróciły do użytku. Dla starszych był to powrót do przeszłości, dla młodszych nowa fascynująca rzeczywistość. Jak Polacy odrobili lekcję konspiracji – w artykule Jana Olaszka.

Zachowanie reguł pracy w podziemiu było tym ważniejsze, że – co oczywiste – w razie wpadki na bezstronność „ludowego” wymiaru sprawiedliwości nie można było liczyć. Trawestując klasyka: sąd sądem, a sprawiedliwość była po stronie władzy. Tomasz Kozłowski w swoim artykule przypomina jednak, że mimo dbałości, z jaką władza komunistyczna dobierała kadry, zdarzały się czarne – z punktu widzenia interesów partyjnych dyktatorów – owce. Na dodatek Solidarność wystąpiła z postulatami powołania związków zawodowych i reformy sądownictwa (co zostało przez ministra sprawiedliwości nazwane – cóż za przewrotność – zamachem na niezawisłość sędziów…).

Partyjne sieci oplatały nie tylko tak ważne dziedziny jak sądownictwo, sięgały wszelkich dziedzin życia. Grzegorz Wołk przywołuje historię transferu piłkarza Romana Koseckiego z jednego resortowego klubu do drużyny należącej do innego resortu, jako exemplum mechanizmów (napędzanych przez partyjno-polityczne tryby) rządzących sportem w PRL.

W numerze także swego rodzaju nawiązanie do żywo komentowanego obecnie w mediach tematu: Natalia Jarska rozmawia z prof. Andreą Petö, wykładowczynią gender studies, o roli kobiet w historii, potrzebie pisania historii kobiet i różnicach między historią w perspektywie gender a his­torią kobiet. Spodziewamy się polemiki z punktem widzenia węgierskiej profesor.

 

Redaktor naczelny, Andrzej Brzozowski

Pobierz