Nauka w tak ciężkich warunkach kształtowała je i rozwijała. Dawała młodym kobietom nadzieję i zajęcie. Pozwalała na myśl o przyszłości, o normalnym życiu poza obozem.
Specyfika Ravensbrück
Spośród wszystkich obozów koncentracyjnych najintensywniej tajne nauczanie rozwijało się w Ravensbrück i tam było najlepiej zorganizowane. Wynikało to stąd, że przetrzymywano tu wiele przedstawicielek polskiej inteligencji, nauczycielek i poetek. Na 123 000 osadzonych w Ravensbrück kobiet ponad 34 200 było Polkami. Stanowiły one najliczniejszą – sięgającą 75-80% – grupę więźniarek politycznych.
Kobiecy obóz koncentracyjny w Ravensbrück wyróżniał się pod wieloma względami. W przeciwieństwie do innych obozów SS w Ravensbrück w pierwszych latach wojny panował mniejszy terror. Himmler postrzegał kobiety jako mniej niebezpieczne i „rokujące poprawę”. Również warunki życia na początku wojny były tu znacznie lepsze niż w innych obozach. Dbano o czystość, a wyżywienie nie było najgorsze. Praca przymusowa nie miała charakteru wyniszczającego. Z czasem się to zmieni.
„Badania eksperymentalne”
Pod koniec 1941 r. lekarze rozpoczęli selekcje. Typowano więźniarki przeznaczone do „eksperymentalnych badań”. Doświadczenia pseudomedyczne polegały na wycinaniu zdrowym kobietom fragmentów kości, po czym rany zakażano bakteriami tężca, zgorzeli gazowej, obrzęku złośliwego, gronkowca i paciorkowca. Do ran wprowadzano również opiłki drewna, odłamki szkła, trociny. Łącznie eksperymentom poddano 86 kobiet, w tym 74 Polki. Nazywano je „królikami”. W kolejnych latach w obozie to one najchętniej będą się uczyć.
W latach 1942-1943 r. warunki życia stale się pogarszają. W 1943 r. wybudowano w Ravensbrück pierwsze krematorium. Szacuje się, że w obozie tym zginęło od 30 000 do 90 000 osób.
Nauczyć się jak najwięcej, zanim umrą
Olbrzymi wpływ na poziom i zakres nauczania w Ravensbrück miały osadzone: Wanda Madlerowa, Maria Bujalska, Urszula Wińska, Janina Peretjakowicz, Julia Szartowska. Wieczorami, po ostatnim apelu, więźniarki wchodziły po dwie lub trzy na tzw. trzeciak, czyli trzypiętrową pryczę i słuchały wykładów Urszuli Wińskiej, która przed wojną pracowała jako polonistka. Wiele z osadzonych w Ravensbrück było młodymi dziewczynami, które nie zdążyły skończyć szkoły lub marzyły o studiach. Przebywając w obozie wyznaczyły sobie cel: nauczyć się jak najwięcej, zanim umrą.
Początkowo więźniarki nie miały żadnych pomocy naukowych, wszystko trzeba było sobie przypomnieć i „z głowy” prowadzić lekcje. Dopiero w kolejnych latach sytuacja zaczęła się poprawiać, zorganizowano książki, papier i ołówki.
W przeciwieństwie do innych obozów SS w pierwszych latach wojny w Ravensbrück panował mniejszy terror. Himmler postrzegał kobiety jako mniej niebezpieczne i „rokujące poprawę”. Również warunki życia na początku wojny były tu znacznie lepsze niż w innych obozach. Z czasem się to zmieni.
Nauka toczyła się również w trakcie pracy. Wśród sztrykerynek, czyli pończoszarek znajdowało się wiele starszych i słabych kobiet. Często były to nauczycielki. Jak wspominała Wanda Półtawska, przy tej pracy nikt ich szczególnie nie nadzorował. Tę nudną pracę uprzyjemniały im lekcje pani Peretjakowicz „o ziemi oraz cudach geologicznych i geograficznych”, a Halina Chorążyna z kolei wykładała chemię. Więźniarka Tyrankiewicz „zależnie od nastroju mówiła o psychologii zwierząt i roślin albo o literaturze”.
Kobiety w szwalni uprzyjemniały sobie pracę wymyślając różne zagadki historyczne i literackie. Organizowano konkursy na przysłowia, autorów i tytuły powieści. Dzięki temu praca mijała im szybciej oraz, o ile to możliwe, przyjemniej.
Urszula Wińska opowiadała, że
„rano przed apelem, kiedy blokowa Hermina Kubitza kazała nam poprawiać kanty łóżek, zbierałyśmy się w kącie na naukę. Starsze kobiety nam pomagały. Kaszlem dawały znak, że zbliża się blokowa”.
Wińska razem z Marią Bujalską prowadziły wykłady z literatury polskiej i historii. Dziewczyny rezygnowały z wolnej godziny, aby wysłuchać zajęć. Więźniarki wspominały, że tylko dzięki zjednoczeniu i współpracy dało się przeprowadzić tajne nauczanie na taką skalę.
Współpraca ze stalagiem Neustrelitz
Polskie więźniarki z Ravensbrück potrafiły zdobyć wszelkie materiały do nauki. W Neustrelitz znajdował się stalag, w którym część więźniów stanowili mężczyźni z Polski. Dzięki Joannie Szydłowskiej i Zofii Pociłowskiej więźniarkom z Ravensbrück udało się nawiązać z nimi kontakt. W ten sposób rozpoczął się przemyt i wymiana towarów. Jak wspominała Wanda Półtawska, kobiety dostawały mydło, czekoladę, papierosy, rodzynki. Z kolei więźniarki robiły dla osadzonych w stalagu rękawiczki, nauszniki i skarpety. Dzięki temu dostały polskie książki. Półtawska jeszcze wiele lat po wojnie zastanawiała się, w jaki sposób więźniarkom udawało się przemycić Legendę młodej Polski albo „zbiorowe wydanie Mickiewicza w sztywnej oprawie”.
Ukryta biblioteka – Pan Tadeusz, Noc listopadowa i inne
Zdobyte książki były czytane na głos. Pana Tadeusza przysłano osadzonym w paczce z kraju jako opakowanie jajek na Wielkanoc. Gdy czytano tę książkę, część kobiet płakała, tak silne ogarnęło je wzruszenie. Z kolei Noc listopadowa Stanisława Wyspiańskiego przybyła jako opakowanie do jabłek. Niektóre książki odtwarzano z pamięci. Karolina Lanckorońska opowiadała, że inna więźniarka podyktowała jej Wielką Improwizację Adama Mickiewicza.
Za posiadanie książek groziła więźniarkom śmierć. W 1943 r. rewizje przeprowadzano coraz częściej. Olbrzymim problemem było ukrycie pokaźnej biblioteki, która liczyła już wtedy trzydzieści tomów. Więźniarki przypinały książki pod stoły i szafy. Stoły nie miały szuflad, a szafy miały niskie nóżki. W trakcie przeszukań książki przesuwano razem z nimi i żadnemu ze strażników nie przyszło do głowy zajrzeć pod spód.
Na przekór złu
Na przełomie 1943 i 1944 r. w Ravensbrück panowały coraz gorsze warunki. Przywożono kolejne transporty, obóz był przepełniony. Panował głód, rozprzestrzeniały się choroby, wszy i świerzb. Polskie więźniarki, nie poddając się temu marazmowi, na przekór wszystkiemu wkładały coraz więcej zapału w naukę. Wszystkie młodsze więźniarki się uczyły. Pod kierunkiem starszych kobiet stworzono kilka kompletów na różnym poziomie: dla najmłodszych, dla liceum i dla studentów. Wanda Półtawska wspominała, że dla niej odbywały się nawet lekcje anatomii, ponieważ już wtedy chciała studiować medycynę. Prowadziła je radiolog Zofia Mączka. Półtawska swój cel osiągnęła po wojnie. Została doktorem nauk medycznych, specjalistą w dziedzinie psychiatrii i profesorem nadzwyczajnym Papieskiej Akademii Teologicznej.
Dzięki tajnemu nauczaniu osadzone w obozie były w stanie przetrwać. Nie traciły ducha i człowieczeństwa. Chociaż na chwilę można było oderwać się od brutalnej rzeczywistości, wyniszczającej pracy i myśli o głodzie i śmierci. Nauka dawała poczucie normalności i iskierki nadziei na przetrwanie.
Nie tylko Półtawska rozpoczęła swoją karierę naukową w Ravensbrück. Siedemnastoletnia Klementyna Żurowska uczestniczyła w wykładach z historii sztuki prowadzonymi przez hrabinę Karolinę Lanckorońską. Temat ją tak zafascynował, że po wojnie została profesorem historii sztuki oraz mediewistką.
Poza przedmiotami szkolnymi, osadzone uczyły się różnych języków obcych, w szczególności niemieckiego. Półtawska wspominała, że angielskiego uczyła ich Zofia Karczewska, a lekcje dotyczyły też postępowania z mężczyznami. Historii oraz filozofii uczyła Irena Pannenkowa, literatury pięknej – Julia Szartowska. Teresa Bromowicz, która w 1944 r. uczyła więźniarki literatury, opowiadała:
„…pracowałam na nocną zmianę, dlatego mogłam spać w ciągu dnia, po apelu. Wtedy, ukrywając się pod kocem na łóżku, robiłam notatki do moich zajęć z odrodzenia w Polsce. Pisałam prace z pamięci, aby powiedzieć je dziewczynom”.
Jakby nie były w obozie…
Gdy nadchodziła pora prowadzonych przez nią zajęć przemykała za swoją przewodniczką do baraku „królików”. Kobiety witały ją z olbrzymią radością. Celem było przygotowanie więźniarek do zdania po wojnie egzaminu w Polsce.
W obozie prowadzone były również lekcje łaciny, fizyki, matematyki. Zofia Bastgen wykładała zagadnienia życia współczesnego. Janina Peretjakowicz nauczała geografii i astronomii wypatrując na niebie gwiazdozbiorów. Lanckorońska śmiała się, że Peretjatkowicz jako jedyna miała materiały do nauczania, ponieważ
„gwieździste niebo jest wszędzie, nawet nad Ravensbrück”.
Więźniarki zdołały nawet zorganizować kurs przygotowawczy do zawodu nauczycielskiego. Prowadziła go Józefa Kantor. Trwał pół roku i ukończyło go 16 kobiet.
Matematyki uczyła Maria Milewska. Podzieliła uczennice na kilka grup i powoli między nimi spacerowała. Mirosława Grupińska wspominała, że
„patykiem na piasku rozwiązywałyśmy zadania matematyczne, na skrawkach papieru i starych gazetach pisałyśmy słówka”.
Milewska zapisywała im zadania również na ścianach baraków.
Wanda Kiedrzyńska stwierdziła, że dzięki tajnemu nauczaniu osadzone w obozie były w stanie przetrwać. Nie traciły ducha i człowieczeństwa. Chociaż na chwilę można było oderwać się od brutalnej rzeczywistości, wyniszczającej pracy i myśli o głodzie i śmierci. Nauka dawała poczucie normalności i iskierki nadziei na przetrwanie. Julia Szartowska opowiadała, że dzięki nauce
„nie czuła, że jest w obozie koncentracyjnym, nie odczuwała głodu ani udręki”.
Bromowicz również wspominała, że w trakcie lekcji
„nie byłyśmy w obozie koncentracyjnym. Uczyłyśmy się polskiego”.
***
Lekcje w Ravensbrück prowadzono do kwietnia 1945 r. W ostatnich dniach lutego tego roku zorganizowano egzamin dla kończących szkołę. Po powrocie do Polski absolwentki te otrzymały certyfikaty ukończenia kursów.