Na jego otwarciu wobec obozu socjalistycznego skorzystała również PRL, a prowadzona w latach siedemdziesiątych aktywna polityka zagraniczna ekipy Edwarda Gierka przyczyniła się do nawiązania bliskich stosunków polsko-libijskich.
Główna oś porozumienia dotyczyła sprawy palestyńskiej. Libia uważana była za jeden z głównych filarów tzw. frontu stanowczości w kwestii do izraelskiej polityki na Bliskim Wschodzie i w tej mierze uzyskiwała poparcie Warszawy.
Stosunki dyplomatyczne z Libią
PRL nawiązała stosunki dyplomatyczne z Libią na szczeblu ambasad w grudniu 1963 r., ale pierwszy ambasador tego kraju został akredytowany w Warszawie dopiero czternaście lat później. Właśnie w tym okresie rozpoczęły się bliskie relacje obydwu krajów. Kontakty te uwarunkowane były sytuacją geopolityczną. Zerwanie przez państwa komunistyczne (poza Rumunią) stosunków dyplomatycznych z Izraelem w 1967 r. w związku z tzw. wojną sześciodniową wpłynęło na zaktywizowanie relacji z niektórymi państwami arabskimi. Kraje te zyskały na arenie międzynarodowej kolejnych sojuszników w różnych inicjatywach antyizraelskich. Warto choćby wspomnieć o rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 3379 z 1975 r., którą poparła PRL, a która uznawała syjonizm za przejaw rasizmu. Główna oś porozumienia dotyczyła sprawy palestyńskiej. Libia uważana była za jeden z głównych filarów tzw. frontu stanowczości w kwestii do izraelskiej polityki na Bliskim Wschodzie i w tej mierze uzyskiwała poparcie Warszawy.
W 1976 r. z wizytą w Libii przebywał Przewodniczący Rady Państwa Henryk Jabłoński. Jednym z rezultatów spotkania było uzgodnienie regularnych konsultacji między ministerstwami spraw zagranicznych. Dwa lata później, wraz ze swoją liczną świtą, odwiedził PRL sam płk Muammar Kaddafi. W tym czasie po Warszawie zaczęły krążyć przetłumaczone na język polski egzemplarze jego „Zielonej Książeczki”, które były drukowane za zgodą władz PRL. Wspominał o tym gen. Czesław Kiszczak:
„Jeżeli więc prowadziliśmy z płk. Kadafim interesy za kilka miliardów dolarów, to trudno było mieć do niego pretensje o to, że jego ludzie przemycają do Polski tzw. «Zielone książeczki» […] choć wiele rzeczy niektórym co bardziej fundamentalnie nastawionym naszym towarzyszom się w tych książeczkach nie podobało, choćby religijna perspektywa islamu”.
Spisek międzynarodowego syjonizmu
Szybko rozwijającą się współpracę zahamowało powstanie „Solidarności”. Libijski przywódca bardzo uważnie śledził rozgrywkę między PZPR a niezależnym związkiem zawodowym. Informacji na temat rozwoju sytuacji w PRL dostarczali mu pracownicy Biura Ludowego Arabskiej Libijskiej Dżamahiriji Ludowo-Socjalistycznej w Warszawie – taką nazwę po reorganizacji przyjęła w maju 1980 r. libijska ambasada. Członkowie Biura Ludowego oceniali „karnawał Solidarności” jako spisek międzynarodowego syjonizmu. Libijczycy nie zamierzali jednak stać z boku i biernie obserwować wydarzenia w PRL. Michel Mounayer – jeden z arabskich dziennikarzy związanych z libijską placówką pisywał do tygodnika „Rzeczywistość” – antysolidarnościowego pisma powołanego przez Stefana Olszowskiego, reprezentanta partyjnego „betonu”. Antyamerykańskie i antyizraelskie artykuły ukazywały się również w miesięczniku „As-Sadaka” („Przyjaźń”), który ukazywał się od września 1981 r. Pismo powstało dzięki inicjatywie Towarzystwa Przyjaźni Libijsko-Arabsko-Polskiej i było „ukoronowaniem” jego dotychczasowej działalności datującej się już od marca 1978 r. „As-Sadaka” w całości finansowana była przez ambasadę libijską (budżet na cele propagandowe warszawskiego Biura Ludowego miał wynosić w 1981 r. ok. 300 tys. dolarów) i pełniła funkcję oficjalnej tuby propagandowej Kaddafiego. Warto dodać, że działalność „Solidarności” była również tematem rozmów między libijskim przywódcą a Leonidem Breżniewem podczas jego wizyty w Moskwie w 1981 r.
Znany z niekonwencjonalnego zachowania autor „trzeciej teorii” i „Zielonej Książeczki” z rezerwą odniósł się do powstania „Solidarności”. Co ciekawe, czwarty kwartał 1980 r. był okresem ścierania się w kierownictwie libijskim różnych poglądów na temat ocen rozwoju sytuacji w PRL. Decyzją najwyższych władz zlecono wówczas przeprowadzenie wzmożonej analizy i rozpoznania polskiej sytuacji. Przedmiotem szczególnego zainteresowania Libijczyków był charakter masowych wystąpień, który próbowano uzasadnić tezami z „Zielonej Książeczki”. Poszukiwano „punktów stycznych” celów nowego ruchu związkowego z trzecią teorią płk. Kaddafiego. Pewnym efektem takich badań było kilkukrotne pokazanie Lecha Wałęsy w libijskiej telewizji. Próby legitymizacji „Solidarności” poprzez „Zieloną Książeczkę” zostały jednak szybko zarzucone i na przełomie 1980/81 r. zwyciężyło stanowisko reprezentowane przez premiera Dżalluda sprowadzające się do tezy, że każde osłabienie obozu socjalistycznego było niekorzystne dla Libii, gdyż uniemożliwiło jej prowadzenie „antyimperialistycznej” polityki. W konsekwencji odkładano podjętą decyzję o udzieleniu Polsce pomocy ekonomicznej do czasu „wyraźnego opanowania sytuacji” przez rząd i PZPR, czyli do czasu zdławienia opozycji. Uznano, że taka sytuacja nastąpiła dopiero po 13 grudniu 1981 r.
Władze libijskie jednoznacznie poparły wprowadzenie stanu wojennego. Kaddafi wygłosił 5 stycznia 1982 r. oświadczenie solidaryzujące z działaniami WRON. W czasie wizyty gen. Tadeusza Hupałowskiego w Trypolisie udzielił poparcia polskiemu rządowi, obiecując jednocześnie podwojenie liczby polskich specjalistów w Libii.
Wasza klęska byłaby waszą klęską …
Władze libijskie jednoznacznie poparły wprowadzenie stanu wojennego. Kaddafi wygłosił 5 stycznia 1982 r. oświadczenie solidaryzujące z działaniami Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. W środkach masowego przekazu wyeksponowano decyzję o internowaniu kierownictwa „Solidarności” oraz byłych wysokich rangą funkcjonariuszy partyjnych z Edwardem Gierkiem na czele. W czasie wizyty gen. Tadeusza Hupałowskiego w Trypolisie libijski przywódca udzielił poparcia polskiemu rządowi, obiecując jednocześnie podwojenie liczby polskich specjalistów w Libii (miała ona wzrosnąć do 30 000 osób). Kaddafi szczególnie interesował się mechanizmami wprowadzenia stanu wojennego. W ramach pomocy dla PRL zgłosił propozycję powołania libijsko-polskich przedsiębiorstw przemysłu cywilnego i wojskowego, a nawet lokalizowania polskich zakładów przemysłowych wraz z załogami na terenie Libii. W rozmowie z gen. Hupałowskim powiedział:
„Nasze serca są w tych trudnych chwilach po stronie Polski. Wiemy, że w wydarzeniach w Polsce duży udział miał imperializm amerykański i jego sojusznicy. Baliśmy się o los Polski, o to, że sytuacja wymknie się Wam z rąk. Dobrze się stało, iż podjęliście te kroki. Chociaż uczyniliście to zbyt późno. Wasza klęska byłaby waszą klęską, a Wasze zwycięstwo będzie i naszym zwycięstwem”.
Poza słowami sympatii i zrozumienia dla decyzji gen. Jaruzelskiego, libijski dyktator nie wycofał swoich depozytów z Banku Handlowego które w 1980 r. wynosiły 340 mln dolarów. „Pominąwszy względy czysto kupieckie, były to na pewno gesty sympatii” – w taki sposób odnotowano jego stanowisko w Warszawie.
We wrześniu 1982 r. autor „Zielonej Książeczki” przybył z wizytą do PRL. Było to duże wsparcie dla ekipy gen. Jaruzelskiego, gdyż po wprowadzeniu stanu wojennego Polska znajdowała się w międzynarodowej izolacji. Podczas spotkania z kierownictwem rządowo-partyjnym wysoko ocenił kroki podejmowane przez generałów w zakresie stabilizacji sytuacji wewnętrznej. Podkreślił, że poprzez rozgrywanie „karty polskiej” imperializm usiłował dokonać wyłomu w świecie socjalistycznym. W takiej sytuacji poparcie Libii dla Polski
„to nie akt łaski, lecz nasza największa potrzeba, w ten sposób bowiem Libia broni samej siebie”.
Wyjaśniało to dlaczego kierownictwo w Trypolisie interpretowało sankcje amerykańskie wobec Polski jako „wściekłe ataki imperialistyczne”. Poza omówieniem sytuacji politycznej, Kaddafi wyraził wdzięczność za umacnianie libijskiego potencjału obronnego i podpisał umowy na dostawy ropy naftowej.
Mimo, że stosunek kierownictwa libijskiego do „Solidarności” był negatywny, to polscy dyplomaci przytomnie zauważyli, że trudno było ocenić rzeczywiste postawy libijskiego społeczeństwa. W podzięce za stanowisko płk. Kaddafiego polski MSZ zgodził się na zorganizowanie w październiku 1983 r. w Warszawie Międzynarodowego Sympozjum „Zielonej Książeczki”. Współorganizatorem konferencji ze strony libijskiej było Międzynarodowe Centrum Studiów i Badań nad Zieloną Książeczką w Trypolisie. Na Uniwersytecie Warszawskim pojawiło się wówczas wielu znanych naukowców z Polski i zagranicy, którzy analizowali „trzecią teorię” libijskiego dyktatora.
Libia należała do głównego kierunku eksportu polskich usług technicznych. Posiadała duże środki finansowe, które uzyskiwała z eksportu ropy naftowej. Dzięki temu mogła rozwijać szeroki program rozwoju przemysłu i infrastruktury. Korzystała na tym peerelowska gospodarka.
Owocne kontakty ekonomiczne …
Dobre kontakty polityczne przenosiły się na korzystne kontrakty handlowe. Libia należała do głównego kierunku eksportu polskich usług technicznych. Posiadała duże środki finansowe, które uzyskiwała z eksportu ropy naftowej. Dzięki temu mogła rozwijać szeroki program rozwoju przemysłu i infrastruktury. Korzystała na tym peerelowska gospodarka, gdyż dzięki licznym umowom handlowym państwowe przedsiębiorstwa uzyskiwały możliwość zawierania korzystnych kontraktów. Pracownicy „Budimexu”, „Dromexu”, „Kopexu”, czy „Polimex-Cekopu” budowali drogi, fabryki, rurociągi gazu i ropy naftowej, cukrownie oraz realizowali kontrakty związane z budownictwem mieszkaniowym. Z kolei Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Polservice” wysyłało do Libii specjalistów na kontrakty indywidualne, w tym inżynierów, geologów i chemików. Polscy kartografowie sporządzili plan regionalny Trypolitanii i plany szczegółowe dla 79 libijskich miast. W ramach kontraktów realizowanych przez „Polservice” w Libii pracowało wielu polskich lekarzy i pielęgniarek wchodzących w skład zespołów operacyjnych.
W 1978 r. pracowało w Libii ok. 6 tys. Polaków, w drugiej połowie 1980 r. ok. 8,5 tys., a w 1982 r. ich liczba wynosiła już ok. 14 tys. W latach 1970-1981 polski eksport do tego kraju zanotował szesnastokrotny wzrost i w 1981 r. wyniósł 900 mln zł. dewizowych wraz z dostawami wojskowymi. Był to ogromny zastrzyk gotówki, gdyż Libijczycy płacili dewizami, które były ogromnie potrzebne dla słabnącej polskiej gospodarki. Owocne kontakty ekonomiczne umożliwiły nawet otworzenie konsulatu PRL w Benghazi. Praca w Libii była kusząca pod względem finansowym, ale nie należała do łatwych. Przeszkadzał gorący klimat, ulokowanie polskich campów na odludziu i tamtejsza biurokracja. Miejscowe urzędy pracy nie uznawały przepisów polskiego kodeksu pracy, a częste powołania do wojska lokalnych pracowników paraliżowały realizację wielu inwestycji. Zawodziła koordynacja i nadzór nad projektami, dawały się we znaku patologie znane z kraju: nepotyzm, korupcja, marnotrawstwo i rozmywanie odpowiedzialności za błędne decyzje.
… i specyficzny klimat współpracy
Postawa Libijczyków również nie zawsze wpływała na dobry klimat współpracy, gdyż nie honorowali oni wzajemnych umów konsularnych i nie zawsze dotrzymywali zawartych kontraktów. Spadki światowych cen ropy powodowały również okresowe problemy finansowe libijskiej gospodarki. Praca i codzienne życie w państwie policyjnym także nie ułatwiały codziennego życia, o czym świadczą liczne incydenty, które kładły się cieniem na pozornie doskonałych stosunkach dwustronnych. Pod koniec 1983 r. czterech pracowników „Dromex-u” zostało aresztowanych przez libijskie organy bezpieczeństwa. Podstawą zatrzymania były zeznania Libijczyka, który ukradł materiał wybuchowy i wskazał na Polaków jako jego potencjalnych nabywców. Polski konsul nie został nawet dopuszczony do zatrzymanych. Zwolniono ich dopiero po interwencjach ambasady PRL i ministra obrony narodowej gen. Floriana Siwickiego. Później okazało się, że byli oni przetrzymywani w areszcie siedem dni i stosowano wobec nich tortury fizyczne. Aresztowanie Polaków wzbudziło duże zaniepokojenie załóg eksportowych. Mimo pozornej przyjaźni reżim Kaddafiego nie po raz pierwszy pokazał swoją represyjną twarz.
W latach osiemdziesiątych swój obóz treningowy w Libii miał m. in. Abu Nidal – jeden z najgroźniejszych terrorystów lat osiemdziesiątych, który zresztą mieszkał przez pewien czas w PRL, gdzie działała jego firma zajmująca się handlem bronią.
Kooperacja wojskowa i międzynarodowy terroryzm
Tabu we wzajemnych stosunkach polsko-libijskich dotyczyło bliskiej współpracy wojskowej. Miała ona wielowymiarowy charakter. Polscy specjaliści wojskowi szkolili żołnierzy Kaddafiego i w kraju, i w Libii. Na początku lat osiemdziesiątych w Trypolisie przebywali oficerowie w ramach kontraktu z „Radwarem” (instalacja radarów), a także specjaliści wojskowi pracujący w Centrum Szkolenia Pilotów Śmigłowcowych w Bumbah. Polacy zaangażowani byli w szkolenie libijskich sił powietrznych i kadry oficerskiej marynarki wojennej. Kaddadi kupował w Polsce ciężarówki, wozy bojowe, czołgi, działka przeciwlotnicze, helikoptery, okręty desantowe i karabiny. Z polskiej strony eksportem uzbrojenia zajmował się Centralny Zarząd Inżynierii (CENZIN) ulokowany w Ministerstwie Handlu Zagranicznego, a na terenie Libii realizacją kontraktów zajmowało się Biuro Radcy Handlowego. Specjalne umowy na dostawy uzbrojenia zawierane z reżimem Kaddafiego opiewały na setki milionów dolarów i stanowiły bardzo ważne źródło dewiz.
O tym, jaką wagę przywiązywano do handlu bronią z libijskim dyktatorem świadczy historia z 1978 r. Obciążona gierkowskimi kredytami peerelowska gospodarka bardzo potrzebowała twardej waluty. Mimo zawarcia wcześniejszych kontraktów z NRD na dostawy 150 rakiet przeciwlotniczych „Strzała 2M”, pracownicy CENZIN-u woleli je sprzedać Libijczykom. Płacili oni 30 tys. dolarów za sztukę, a „bratni” Niemcy oferowali jedynie 13 tys. rubli. Oczywiście wszystko odbywało się w tajemnicy, aby „sojusznicy” z Układu Warszawskiego nie poznali faktycznych przyczyn w opóźnieniach kontraktu.
Przez wiele lat libijski dyktator był hojnym sponsorem międzynarodowego terroryzmu. Polska broń również trafiała w ręce arabskich ekstremistów, gdyż Kaddafi zamawiał ją przez CENZIN, ale później przekazywał np. różnym palestyńskim frakcjom. Warto dodać, że w latach osiemdziesiątych swój obóz treningowy w Libii miał m.in. Abu Nidal – jeden z najgroźniejszych terrorystów lat osiemdziesiątych, który zresztą mieszkał przez pewien czas w PRL, gdzie działała jego firma zajmująca się handlem bronią. Pod naciskiem Amerykanów została ona zamknięta w 1987 r. w związku z wizytą w Warszawie wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych George’a Busha. Ta decyzja łącznie z ustanowieniem sekcji interesów PRL w Izraelu świadczyła o powolnej, lecz konsekwentnej zmianie kierunków polityki zagranicznej Warszawy.
Zmierzch i upadek wzajemnych relacji
Jeszcze w 1987 r. w Węzłowych zadaniach polityki zagranicznej PRL w regionie Bliskiego Wschodu i Afryki peerelowska dyplomacja za główne priorytety, obok likwidacji apartheidu i wyzwolenia Namibii, uważała wspieranie Libii w jej walce z „interwencjonistyczną polityką USA”. Jednakże założenia te szybko zostały zrewidowane. Pierestrojka Michaiła Gorbaczowa i próby reformy systemu komunistycznego spowodowały powolny rozkład realnego socjalizmu. Rozmowy Okrągłego Stołu i powstanie rządu Tadeusza Mazowieckiego we wrześniu 1989 r. w znacznym stopniu wpłynęły na ochłodzenie relacji polsko-libijskich. Demokratyzacja życia politycznego i upadek kolejnych państw obozu komunistycznego zaniepokoiło libijskiego przywódcę. W lutym 1990 r. dyplomacja Kaddafiego wyraziła „głębokie ubolewanie” z powodu decyzji rządu polskiego o wznowieniu stosunków dyplomatycznych z Izraelem.
Zmiany systemowe przyniosły kres zażyłych stosunków politycznych i gospodarczych z Libią. W 2003 r. wzajemne obroty handlowe wyniosły jedynie 11,6 mln dolarów, co stanowiło zaledwie 0,01 proc. całości obrotów Polski w handlu zagranicznym. W 2009 r. liczby te wzrosły do 36,3 mln dolarów. W porównaniu do ostatniej dekady PRL, wzajemne relacje gospodarcze były nikłe, podobnie jak kontakty polityczne. Nie udało się ich już odnowić, gdyż 20 października 2011 r. Muammar Kaddafi zginął w czasie ucieczki przed nalotem NATO, a Libia pogrążyła się w wojnie domowej.