Zagłębie Ruhry to jeden z największych na świecie obszarów koncentracji przemysłu ciężkiego. Chociaż niedawno zamknięto tam ostatnią kopalnię węgla kamiennego, to tu i ówdzie nadal dostrzec można w krajobrazie górujące nad okolicą szyby kopalniane. Chociaż pierwsze wzmianki o wydobyciu węgla na tych terenach pochodzą już ze średniowiecza, to dopiero w XIX wieku, na fali industrializacji, Zagłębie usiane zostało dziesiątkami kopalń. Równolegle rozwijało się hutnictwo stali i powstawały fabryki.
Ukryta perła w koronie Prus
Na mocy postanowień Kongresu Wiedeńskiego, który obradował w 1815 r. w celu wypracowania nowego ładu europejskiego kończącego epokę napoleońską, tereny Nadrenii oraz Westfalii, na których powstać miało z czasem Zagłębie Ruhry, przypadły Królestwu Prus. W Berlinie początkowo podchodzono do tej decyzji z dużą rezerwą. Prusy traciły bowiem na rzecz Rosji tereny, z których wyłoniło się Królestwo Polskie ze stolicą w Warszawie. To w zamian za te obszary, które Prusy zajęły w wyniku III rozbioru Rzeczypospolitej, otrzymywały one położone na zachodzie dzisiejszych Niemiec Westfalię oraz Nadrenię. W Berlinie obawiano się panujących tam silnych tendencji liberalnych wzmacnianych przez wpływy francuskie, dominującego na tych terenach katolicyzmu oraz faktu oddalenia nowych nabytków terytorialnych od rdzenia państwa pruskiego skoncentrowanego wokół położonego na wschód od Łaby Berlina. Z czasem jednak okazało się jednak, że Prusacy dostali do swoich rąk prawdziwą perłę.
Przewrót epoki industrializacji
Kiedy w 1802 r. w Zagłębiu postawiono pierwszą maszynę parową, żadna z osób biorących udział w tym przedsięwzięciu nie mogła przewidywać, iż w ciągu następnych dekad teren ten stanie się jednym z centrów światowej rewolucji przemysłowej. Miasta, które są symbolami Zagłębia Ruhry jak Dortmund, Duisburg czy Essen miały wówczas niecałe 5 tys. mieszkańców, a Gelsenkirchen ledwie kilkuset. Na przełomie XIX i XX wieku każde z nich miało już ponad stutysięczną populację i uchodziło za nowoczesny przykład miasta przemysłowego.
Populacja Zagłębia Ruhry cały czas rosła, czego wynikiem był z jednej strony bardzo wysoki, charakterystyczny dla XIX wieku przyrost naturalny oraz masowa imigracja. Rozrastający się park przemysłowy potrzebował coraz więcej rąk do pracy. Już w latach 60. XIX wieku wydobywano ponad 5 mln ton węgla kamiennego rocznie, a rosnąca w imponującym tempie niemiecka gospodarka pochłaniała coraz więcej surowców.
„Zaciąg” siły roboczej z ziem polskich
Początkowo do ośrodków przemysłowych w Nadrenii i Westfalii napływała w poszukiwaniu pracy przede wszystkim wiejska ludność z okolic. W II połowie XIX wieku zapotrzebowanie na siłę roboczą było już jednak tak wielkie, iż zaczęto się za nią rozglądać w innych regionach. Idealnym miejscem jej „zaciągu” okazały się biedne rolnicze prowincje pruskie na wschód od Odry, w skład których wchodziły w większości zamieszkane przez Polaków obszary zajęte w wyniku rozbiorów: Wielkopolska, Prusy Królewskie (teren dzisiejszego Pomorza Gdańskiego), a także nie będące przed 1772 r. częścią Polski Górny Śląsk i położone w Prowincji Prusy Wschodnie Warmia i Mazury. Emigracja na zachód była również interesującą opcją dla mieszkańców zaboru rosyjskiego – przede wszystkim Królestwa Polskiego.
Pierwsze większe grupy Polaków oraz ludności polskojęzycznej napływały z Górnego Śląska. Chociaż na terenie tym również rozwijał się dynamicznie przemysł, to jednak płace oraz warunki życia były gorsze niż na Zachodzie. Dodatkowo wysoki przyrost naturalny stale dawał nadwyżki ludności, które były trudne do wchłonięcia na miejscu. Dlatego wielu Górnoślązaków decydowało się na emigrację. Byli oni szczególnie poszukiwani, gdyż wielu z nich przed przybyciem do Zagłębia Ruhry pracowało w przemyśle, czym różnili się od mających rzadko podobne doświadczenia imigrantów z rolniczych Warmii, Mazur czy Wielkopolski. Pierwszym centrum polskiej społeczności było miasto Bottrop. Ocenia się iż na przełomie XIX i XX wieku aż 40 % jego mieszkańców miało polskie pochodzenie.
W Cesarstwie Niemieckim
Impulsem dla pojawienia się pierwszych większych grup polskich imigrantów w Zagłębiu była wojna francusko-pruska i zjednoczenie Niemiec w 1871 r. W ciągu dekady ilość wydobywanego węgla podwoiła się. Ludność polska napływająca do Westfalii i Nadrenii początkowo wykonywała w większości najcięższą pracę fizyczną, czyli pracowała w kopalniach bądź koksowniach. Władze pruskie zaczęły również różnicować Polaków na „swoich” (wywodzących się ze wschodnich prowincji Prus) oraz „obcych”, czyli pochodzących na przykład z zaboru rosyjskiego. Ci drudzy szybko stali się niemile widziani. Uważano, że nie tylko nie posiadają etosu pracy, ale także wykazują się sporym polskim nacjonalizmem i mogą nim zarazić pozostałych. Duży wpływ na tego typu opinię wśród Niemców miały doświadczenia powstania styczniowego oraz wcześniejszych zrywów niepodległościowych – szczególnie powstań wielkopolskich z 1848 oraz 1807 r.
Rosnąca polska populacja zaczęła się szybko organizować. Już w 1877 r. w Dortmundzie powstało stowarzyszenie „Jedność”. W 1902 r. w Bochum powstało Zjednoczenie Zawodowe Polskie, które pełniło rolę centrali polskich związków zawodowych. Obok organizacji robotniczych zaczęły powstawać pierwsze stowarzyszenia skupiające członków rodzącej się polskiej klasy średniej, co pokazuje, że zaczęło się zjawisko awansu społecznego. Istotnym elementem polskiego życia w Zagłębiu Ruhry parafie katolickie oraz ewangelickie, gdyż spora część polskich imigrantów była pochodzącymi z Mazur protestantami.
Imigranci w obronie polskości
Relacje pomiędzy ludnością polską oraz niemiecką układały się na ogół poprawnie. Choć polskie dzielnice przemysłowych miast odróżniały się od niemieckiego otoczenia, to jednak nie występowało tam zjawisko „gettoizacji”. Z czasem jednak władze w obliczu rosnącej liczby Polaków oraz rozwoju ich życia gospodarczego i społecznego zaczęły wzmagać naciski. W 1899 r. przyjęto rozporządzenie nakazujące wszystkim górnikom posługiwanie się w pracy językiem niemieckim. Wywołało to, jak pisze Christoph Kleßmann, spory opór wśród Polaków, czego przejawem był ich strajk w Herne brutalnie stłumiony przez policję.
Pomimo nacisków administracji Prusy były jednak państwem prawa (Rechtstaat), co oznaczało, iż władza nie mogła w prosty sposób, arbitralnie ograniczać praw obywateli. Mówiąc kolokwialnie: „na wszystko potrzebny był odpowiedni przepis”. To sprawiało, że polskie życie społeczne i polityczne mogło się rozwijać pomimo tego, że miejscowe władze patrzyły na nie zasadniczo niezbyt przychylnie. Jak pisze inny niemiecki historyk, Peter Olivier Loew, w Bochum istniał nawet specjalny urząd do nadzoru nad Polakami, który działał w kontrze do miejscowego oddziału Związku Polaków w Niemczech (Bund der Polen in Deutschland).
***
Pierwszy rozdział polskiej obecności w Zagłębiu Ruhry zamyka wybuch I wojny światowej. W wyniku tego konfliktu upadła I Rzesza Niemiecka i możliwe stało się odrodzenie państwa polskiego. Postawiło to Polaków z Zagłębia Ruhry przed dylematem: wracać na wschód czy pozostać w Niemczech. Pytanie o tyle trudne, iż niepodległa Polska była dla nich pewną abstrakcją w opozycji do konkretu, jakim było życie w Niemczech. Wielu Polaków zresztą urodziło się i wychowało w Westfalii, więc pytanie o korzenie było dla nich tym bardziej skomplikowane.